Dariusz Ostafiński, Interia: Turyści na Malcie witają pana entuzjastycznie. A jak pan się czuje na zgrupowaniu? Krzysztof Lewandowski, żużlowiec reprezentacji Polski: Dobrze. Z większością chłopaków się znamy. Dla mnie to jest czas, by zebrać dodatkowe doświadczenia. Liczę, że to mi pomoże zrobić progres. Mam swoje plany na ten sezon. Lewandowski zdradza, jakie ma marzenia Jakie? - Chciałbym się dostać do SGP2. A start w żużlowym mundialu, w finale Drużynowego Pucharu Świata? - Myślę, że byłaby super sprawa, jakbym został rezerwowym. Jednak nie oszukujmy się, na pierwszy skład nie mam szans. Realista. - Tak. Lewandowski mówi, co myśli o piłce nożnej Ktoś panu kiedyś powiedział, że nazwisko Lewandowski zobowiązuje? - Nie. Na szczęście. Kiedyś pytali, czy przez wzgląd na nazwisko nie chciałem zostać piłkarzem. Chciał pan? - Coś tam kiedyś grałem. Cztery lata jako bramkarz i dwa lata na pozycji obrońcy. Wolałem jednak żużel. Żużel jest niebezpieczny. - Jest też jednak bardziej interesujący niż piłka. Dla mnie piłka to kopanina. Bieganie, kopanie, nic ciekawe się na ogół nie dzieje. To pewnie nie ma pan ulubionego piłkarza? - Nie mam, bo ja meczów nie oglądam. Na ostatnim mundialu obejrzałem 15 minut spotkania Polaków i tak mnie to znudziło, że wyłączyłem telewizor. Pewnie mecz z Argentyną. - To był drugi mecz w grupie. Z Arabią? Możliwe, że z Arabią. Nudny był. Jakie wskazówki dali mu Dudek i Hampel To wróćmy na zgrupowanie na Malcie. Udało się panu wyciągnąć już jakieś ciekawe informacje od starszych kolegów? - Oczywiście, że się udało. Ja nie mam problemu, żeby podejść i o coś zapytać. To nic nie kosztuje, a można wiele zyskać. Chłopacy są otwarci, dzielą się wiedzą. Jeżdżę w Apatorze z Patrykiem Dudkiem, który też jest na kadrze i on już w trakcie sezonu wiele mi pomógł. Powiedział mi o paru technicznych sztuczkach, które pomagają w kontroli nad motocyklem. A teraz? - Rozmawiamy sobie trochę o takim torowym cwaniactwie w tym sporcie. Jak lecieliśmy na Maltę, to siedziałem obok Jarka Hampela. Trochę rozmawialiśmy o czuciu motocykla. Czy Apator jest dobrym miejscem dla juniorów? Pan jest zadowolony z tego, jak układa się pana kariera w Apatorze? - Z pierwszego sezonu mogę być zadowolony. Sam się nie spodziewałem, że w ogóle pojadę. Drugi sezon już nie układał się po mojej myśli. Miałem poważną kontuzję, która wciąż się za mną trochę wlecze. Były też inne niemiłe sytuacje. Pomimo trudności potrafiłem sobie jednak pewne rzeczy poukładać, więc finalnie też jestem zadowolony. Mówią, że Apator to nie jest dobre miejsce dla juniorów. - Nie zgodziłbym się z tym. Nie mam problemu z klubem, czy sztabem. Moim zdaniem to jest tak, że są zawodnicy, którzy chłoną wiedzę, jak gąbka i idą do przodu. Inni mają problem. Może to wynika z braku predyspozycji, a może czegoś innego. Jak chodzi o mnie, to ja w Apatorze czuję się super. Wiem, że mogę liczyć na pomoc. Rozmowy z przełożonymi nie odbywają się na zasadzie, że odpowiedź jest na odczepnego. Ja dostaję to, czego chcę i potrzebuję. To ciekawe, skąd wzięła się ta zła fama klubu? - Problem zawsze leży w zawodnikach. Wiadomo, że każdy z nas jest ambitny i bardzo chce. Jeden jest jednak bardziej zawzięty i potrafi pokonać trudności. Inny ma problem, bo czegoś mu tam brakuje. To zrobił dla niego Rosjanin Emil Sajfutdinow Powiedział pan o marzeniach związanych z kadrą, a co z klubem? - Zajęliśmy rok temu czwarte miejsce. Sportowo to najgorsze miejsce. W tym sezonie mierzymy w złoto. Odważnie. Myśli pan, że powrót Emila Sajfutdinowa tak was odmieni? - Emil bardzo mi pomógł w poprzednim sezonie. Nie jeździł, ale mamy dobry kontakt i mogłem na niego liczyć. Oglądał mecze w telewizji i potem mówił mi, co ja robię źle, co drużyna robi źle. Jeden mecz jechałem, korzystając z silnika i gaźnika Emila. Jego powrót, a on jest bardzo doświadczonym zawodnikiem, będzie dla nas wielkim wzmocnieniem. To proszę na koniec powiedzieć, jakie błędy wytknął panu Sajfutdinow? - Ogólnie wszystkie one były związane z brakiem objeżdżenia. To chodziło o konkretne sytuacje. Mówił mi, że tu mogłem jeszcze pociągnąć. Ja robiłem coś innego i rywal, który mnie atakował, miał ułatwioną sytuację. Dzięki wskazówkom Emila trochę się poprawiłem. Mając drugi raz te same sytuacje, robiłem już coś innego i nieźle to wychodziło. Zobacz również: Kadra na planie filmu. Zwiedzili wioskę Robina Williamsa