- Proszę bardzo, banderowa gnido. Nie spodziewałem się czegoś takiego po tobie. Dużo czytałeś o rosyjskich sportowcach, że to nie ma nic wspólnego ze sprawami politycznymi. Znałem cię jako inną osobę - wypalił Gafurow. Kobrin zareagował momentalnie. - I kolejny żużlowiec bez mózgu - napisał. Cała sprawa zaczęła się od tego, że Gafurow miał pretensje do Kobrina o rzekomo nacjonalistyczne poglądy. Rosjanin stanął w obronie swojego kraju, czym dał do zrozumienia, że uległ putinowskiej propagandzie. Na Gafurowa wylała się krytyka, zasłużona zresztą. Cały świat obecnie staje murem za zaatakowanymi Ukraińcami, ale zdarzają się głosy ze strony osób publicznych nawet nie tyle jawnie popierające Putina, ale niekrytykujące go. Właśnie taki zaprezentował Gafurow, a wcześniej Grigorij Łaguta. Środowisko żużlowe na obu zawodnikach nie zostawiło suchej nitki. Gafurow desperacko się broni Były żużlowiec m. in. Wybrzeża Gdańsk postanowił raz jeszcze odnieść się do sprawy. - A propos tematu Andrieja, to chciałbym powiedzieć, że nadal jestem wyczynowym sportowcem, nie piję ani nie biorę narkotyków. Zazwyczaj nie wyciągam spraw prywatnych do mediów. Jestem zwykłym człowiekiem i nie komentuję spraw politycznych. Nie rozumiem, jak ludzie którzy do niedawna z nami jeździli w zawodach i spali w jednym pokoju, nagle zaczęli czuć do nas taką nienawiść - napisał. - Jestem za pokojem na świecie. Wielu Rosjan zostało teraz przez to wszystko pozbawionych pracy, a oni też chcą pokoju. Skąd to podżeganie do nienawiści, dlaczego w tak trudnym czasie nie można pozostać człowiekiem? Wspierajmy się nawzajem, bo sport ma łączyć, a nie dzielić. Nie można wykorzystywać popularności do robienia rozgłosu - dodał. Choć Gafurow nazwał się wyczynowym sportowcem, to odnośnie tego można mieć pewne wątpliwości. Ostatnimi czasy znacznie bliżej mu do bycia menedżerem niż żużlowcem. W ostatnich latach kariery jego poziom sportowy zresztą znacznie spadł.