Andrzej Gołota był kiedyś w boksie "wielką nadzieją białych". Polscy kibice zarywali noce, żeby zobaczyć w telewizji jego pamiętne walki o tytuł z Riddickiem Bowe. Kiedy więc 3 lata temu wpadł na trening Włókniarza Częstochowa, to juniorzy, widząc go, robili wielkie oczy. Dziwili się równie mocno, jak Bowe, który przystępując do walki z Gołotą, absolutnie nie spodziewał się, że ten postawi mu taki opór. Nie mogli uwierzyć, że to Gołota macha do nich flagą Gdy Gołota przyszedł na stadion, to oni już jeździli. Gdy przejeżdżali linię mety, to tylko okulary przeszkadzały im w tym, żeby przecierać oczy ze zdumienia. Każdy się zastanawiał, czy to jest jakiś żart, czy to na pewno on. - Dziwili się, gdy mijali metę i widzieli Andrzeja, który macha im chorągiewką - śmieje się Marcin Najman, bo to on przyprowadził Gołotę na trening. Gołota dzięki Najmanowi, który jest wiernym żużlowym kibicem (miłością do tego sportu zaraził go tata, a na pierwszym meczu był mając 4 latka), poznał to środowisko dość dobrze. Razem z kolegą wpadł na kawę do domu mistrza świata Tomasza Golloba. Pomagał też zbierać pieniądze na jego rehabilitację i leczenie. Gollob od kwietnia 2017 porusza się na wózku. Miał wypadek na crossie i stracił czucie w nogach. Kiedy usłyszał, że przyjedzie Gołota, to nie miał żadnych pytań Najsłynniejszą żużlową akcją Gołoty była jednak wizyta u Ryszarda Kowalskiego, najlepszego tunera żużlowych silników na świecie. To w ogóle jest bardzo ciekawa historia, bo warsztat Kowalskiego w Cierpicach jest niczym forteca. Wielu zawodników musi długo czekać przy furtce, zanim pan Ryszard ich wpuści. Niektórym w ogóle nie jest to dane. Natomiast Gołota został przyjęty z otwartymi ramionami. Kiedy usłyszał, że "Andrew" do niego wpadnie, to zwariował ze szczęścia. Kowalski był jednym z tych, którzy pojedynki z Bowe oglądali z zapartym tchem. A Gołota u Kowalskiego był nie tylko towarzysko, ale i po to, by odebrać silnik dla zawodnika Maksyma Drabika. Mechanik początkowo kręcił nosem na to zamówienie, ale kiedy tylko usłyszał, że Gołota wpadnie po odbiór, to wziął tę robotę. Uczył się grać na fortepianie żużlowego mistrza Muniek Staszczyk z T.Love powiedział kiedyś w rozmowie z WP SF, że żużel był jego pierwszą miłością. On, tak jak Najman z Gołotą, chodził na Włókniarza. Urszula Dudziak potrafiła zadzwonić ze Stanów i pytać, jak pojechał jej Falubaz. Tata pani Urszuli był żużlowym sędzią, dlatego wpadła w żużel po uszy. Krzysztof Cugowski z Budki Suflera grał kiedyś na fortepianie Włodzimierza Szwendrowskiego, lubelskiej gwiazdy speedway’a z dawnych lat. Instrument kupili mu rodzice, żeby mógł realizować swoje pasje. Szwendrowskim nie był potrzebny, bo ich syn postawił na motocykle. Cugowski też się na żużlowym motorze przejechał. Przyznał, że łatwo nie było, bo tor tylko wyglądał na równy, a w rzeczywistości były wertepy i mulda na muldzie. Cugowski swego czasu nagrał żużlową piosenkę dla swojej ulubionej drużyny Motoru Lublin. Z kolei znany projektant Krzysztof Zień ubrał Motor na ważną galę. A potem pomógł też zaprojektować żużlowe stroje dla zawodników. Kiedyś to samo zrobiła dla Falubazu Ewa Minge. W ogóle to Zielona Góra była takim pierwszym miastem na żużlowej mapie, gdzie celebrytów zwożono wagonami. Tomasz Kammel, Kuba Wojewódzki, wspomniane przez nas panie: Minge i Dudziak, wreszcie Tomasz Karolak robili za ozdobę żużlowych spotkań. Trudna miłość Karolaka do żużla Karolak grał nawet w serialu (39 i pół) o żużlu kręconym w Zielonej Górze. Był w tak dobrych relacjach z ówczesnym prezesem Robertem Dowhanem, że pożyczył od niego 100 tysięcy na zakup sceny do teatru. Potem panowie się pokłócili, słali na siebie prawników i zrobiło się nieprzyjemnie. Rok temu sąd postanowił, że Karolak musi oddać pieniądze. Kiedyś gwiazdy przyciągała magia Falubazu, teraz magnesem na celebrytów jest Motor. Marcin Gortat nie odstępuje prezesa klubu Jakuba Kępy na krok. Dołożył swoje trzy grosze do hitowego transferu Bartosza Zmarzlika do Lublina. To właśnie Gortat miał przekonać 3-krotnego mistrza świata, że powinien zmienić otoczenie. Tak więc Gortat doradza, pochodzący z Lublina Zień projektuje stroje, Cugowski śpiewa, a Marcin Wójcik z Kabaretu Ani Mru Mru dopinguje i reklamuje. Wystąpił w hitowym filmiku przestawiającym transfery Motoru przed sezonem 2021. Klip został nakręcony na wzór sceny z filmu "Killer-ów 2-óch". W ostatnim czasie nikt niczego lepszego nie zrobił.