W niedzielę dobiegł końca roczny kontrakt z rybniczanami najbardziej utytułowanego szkoleniowca w świecie speedwaya - Marka Cieślaka i nic nie wskazuje, że zostanie przedłużony. Trener chciałby zostać w Rybniku, bo innych ofert nie ma, ale sternik "Rekinów" wyraźnie nie jest zainteresowany jego usługami. Tym razem prezes ROW-u się nie wtrącał Tuż po rozczarowującym odpadnięciu w półfinale play off eWinner 1.LŻ z Arged Malesą Ostrowem Wlkp. Mrozek mówił: W tym roku właśnie uległem sugestii kibiców i nie angażowałem się za bardzo w pracę trenera. Kibice zawsze mieli mi to za złe, że się wszędzie wtrącam. Teraz się nie wtrącałem... i efektu też nie ma. Już te słowa sugerowały wyraźnie, że przygoda 71-letniego szkoleniowca z rybnickim klubem raczej dobiegnie końca, a fakt, iż panowie przez miesiąc nie usiedli nawet do rozmów, tylko potwierdził, że prezes jest rozczarowany pracą doświadczonego szkoleniowca, który w Rybniku mógł liczyć na naprawdę lukratywny kontrakt. Po fatalnym sezonie 2020, zakończonym spadkiem z PGE Ekstraligi, Mrozek potrzebował Cieślaka by spełnić oczekiwania kibiców. Trener został zaangażowany w budowę zespołu i chociaż nie wszystkie transferowe plany udało się zrealizować (Grzegorz Zengota, Andreas Lyager), to rybniczanie byli powszechnie uznawani za faworyta rozgrywek. Początek zresztą to potwierdził. Wygrali efektownie z Cellfast Wilkami Krosno, mimo osłabienia brakiem Michaela Jepsena Jensena zremisowali w Gdańsku, a w Bydgoszczy czy Gnieźnie trener Cieślak zrobił to czego od niego oczekiwano, czyli... błysnął zmysłem taktycznym. Marek Cieślak podzieli los pozostałych Im dalej w las, tym było jednak gorzej. Cieślak nie radził sobie z przygotowaniem rybnickiego toru, który przestał być atutem miejscowych, nie angażował się w szkolenie młodzieży, a gdy pojawiły się gorsze wyniki zespołu, zaczął w swoim stylu zwalać winę na liderów. W kluczowym momencie popełnił też rażący błąd, bo przed pierwszym meczem półfinałowym odsunął od składu Siergieja Łogaczowa. Zamiast Rosjanina, który wystąpił wcześniej we wszystkich domowych meczach rybniczan, postawił na Pontusa Aspgrena, mającego za sobą tylko jeden występ przy ul. Gliwickiej 72. Efekt był do przewidzenia. Rybniczanie nie dość, że nie wypracowali żadnej przewagi nad Arged Malesą Ostrów Wlkp., to musieli jechać do Ostrowa odrabiać jednopunktową stratę. Prezes próbował zaklinać rzeczywistość i przed rewanżem zagrzewał swoich podopiecznych do "wojny", ale w parku maszyn i na torze wyraźnie widoczny był brak wiary w sukces. Cieślak tym samym podzieli najpewniej los kilku innych trenerów, którzy wytrwali w Rybniku na swym stanowisku tylko przez sezon. I trudno mieć w tym przypadku naprawdę o to do Mrozka pretensje, bo były trener reprezentacji wiedział doskonale w jakim celu przychodził do Rybnika, dostał według ocen fachowców i bukmacherów najmocniejszy skład w lidze, a zadania w postaci awansu nie wykonał. Wzorem wciąż Jan Grabowski Jedynym, którzy przetrwał dłużej był nieżyjący już Jan Grabowski, pozostającym dla prezesa Mrozka wzorcem szkoleniowca, zaangażowanego zarówno w pierwszą drużynę, jak i w pracę z młodzieżą. Były zawodnik Falubazu Zielona Góra prowadził rybniczan od sezonu 2013 do 2015. Wywalczył awans z II ligi do I, ale szturm na PGE Ekstraligę w 2015 roku już mu się nie udał. Po odpadnięciu w półfinale (również z Ostrowem) posada Grabowskiego była mocno zagrożona, ale postanowił uprzedzić prezesa i... sam odszedł na emeryturę. Pałeczkę po nim przejął trener Piotr Żyto, który bardzo udanie poprowadził rybniczan w rozgrywkach PGE Ekstraligi, do której dostali się dzięki "dzikiej karcie". Szóste miejsce w lidze i bezpieczne utrzymanie nie wystarczyło mu jednak do utrzymania posady. Obie strony rozstały się w konflikcie. Prezes Mrozek zarzucił szkoleniowcowi m.in. sabotaż i próbę wyciągnięcia z klubu Maxa Fricke do Betard Sparty Wrocław. Mirosław Korbel nawet stracił licencję Następcą Żyto został trener Mirosław Korbel. Była legenda rybnickiego klubu w sezonie 2017 nie miała łatwo, bo drużyną już w lipcu wstrząsnęła "bomba" w postaci wykrycia dopingu u asa atutowego - Grigorija Łaguty, a na domiar złego przytrafiły się jeszcze kontuzje Fredrika Lindgrena, Maxa Fricke i Rafała Szombierskiego. Ostatecznie Korbel został zwolniony po tym jak stracił licencję na 9 miesięcy za niewykonywanie poleceń komisarza toru podczas przygotowywania nawierzchni do sierpniowego meczu z Get Well Toruń, a rybniczanie spadli z ligi. W 2018 roku za szybki szturm na PGE Ekstraligę odpowiedziani byli trener-figurant, czyli Antoni Skupień i menedżer Jarosław Dymek. Kolejna była legenda ROW-u skupiała się głównie na tym co potrafi najlepiej, czyli na pracy z młodzieżą, a Dymek prowadził zespół taktycznie podczas meczów. Po 14-punktowej wygranej w pierwszym meczu finałowym z Motorem Lublin rybniczanie już świętowali w zasadzie awans do elity, a prezes Mrozek odjechał słynną rundę na quadzie. Radość była jednak przedwczesna. Dymek ze Skupieniem nie potrafili zadbać o to, żeby tor podczas rewanżowego meczu w Lublinie był jednorodny. Dali się koncertowo rozegrać gospodarzom, którzy dzięki temu mieli ogromny handicap własnej nawierzchni. Wykorzystali go idealnie, wygrywając 16 punktami i awansując do PGE Ekstraligi. Piotr Żyto awansował i... uciekł Wtedy prezes Mrozek postanowił po raz kolejny zaufać trenerowi Życie. Panowie się pogodzili i doświadczony szkoleniowiec znów podjął pracę na Górnym Śląsku. To był sezon na miarę 12-krotnych drużynowych mistrzów Polski. ROW robił z rywalami co chciał, zwłaszcza na własnym torze, a trybuny pękały w szwach. Po awansie szkoleniowiec zażyczył sobie jednak podwyżki, a że jej nie dostał, to szybko dogadał się z działaczami Falubazu Zielona Góra, zajmując miejsce zwolnionego Adama Skórnickiego. Nowym trenerem rybniczan miał z kolei "na lata" zostać Piotr Świderski. Prezes Mrozek w listopadzie 2019 roku na spotkaniu z kibicami komplementował jego pracowitość, zaangażowanie i pomysłowość, ale szybko mu przeszło, gdy szkoleniowiec zaczął się pojawiać w klubie rzadko, a na dodatek zmieniał konstrukcję umowy kontraktowej. W efekcie rozstano się z nim w ogóle zdążył zadebiutować w lidze. W połowie lutego zeszłego roku ogłoszono, że kolejnym szkoleniowcem będzie Lech Kędziora. Doświadczony szkoleniowiec miał dokonać podobnego cudu jak w 2017 roku pod Jasną Górą i uratować drużynę przed spadkiem z PGE Ekstraligi. Pracowitości i sumienności nie można mu odmówić, ale to nie wystarczyło. Mimo menedżerskiej pomocy Jarosława Dymka, nie potrafił kompletnie zapanować nad szeroką kadrą i w efekcie skłócona ze sobą drużyna w całych rozgrywkach była w stanie wygrać tylko jeden mecz (domowy ze Stalą Gorzów). Kto po Marku Cieślaku? W 2021 roku panaceum na rybnickie bolączki nie został Marek Cieślak i teraz pozostaje pytanie kto po nim? Wysoko na liście życzeń prezesa Krzysztofa Mrozka był ostatnio były menedżer Falubazu Zielona Góra i Apatora Toruń - Jacek Frątczak, ale zaangażowany w sprawy firmowe, nie jest w stanie poświęcić się w pracę dla ROW-u Rybnik. A że zbyt wielu ciekawych nazwisk na rynku nie ma, to możliwe, że w roli trenera-strażaka znów wystąpi zajmujący się na co dzień rybnicką młodzieżą Antoni Skupień. Małomówny, a pracowity szkoleniowiec do prowadzenia treningów się nadaje, a taktyczne stery w trakcie meczów pewnie obejmie sam prezes Krzysztof Mrozek. Pytanie tylko jaki cel sobie postawi i czy w przypadku ewentualnego niepowodzenia rozliczy się z sobą równie surowo, jak z trenerami? Trenerzy ROW-u Rybnik za kadencji prezesa Krzysztofa Mrozka: Sezon 2013 - Jan Grabowski Sezon 2014 - Jan Grabowski Sezon 2015 - Jan Grabowski Sezon 2016 - Piotr Żyto Sezon 2017 - Mirosław Korbel Sezon 2018 - Antoni Skupień plus menedżer Jarosław Dymek Sezon 2019 - Piotr Żyto Sezon 2020 - Piotr Świderski; Lech Kędziora plus menedżer Jarosław Dymek Sezon 2021 - Marek Cieślak Sezon 2022 - ?