- Szczerze mówiąc, to nie wiem, o co chodzi z PGE Narodowym - mówi nam żużlowy menadżer Sławomir Kryjom. - To na pewno nie jest żadna klątwa ani nic takiego. Myślę, że możemy poszukać racjonalnego wytłumaczenia tego, dlaczego nasi zawodnicy, choć są najlepsi na świecie, akurat w Warszawie wygrać dotąd nie potrafili. 50 tysięcy na trybunach potrafi sparaliżować człowieka Zdaniem Kryjoma naszych mogą paraliżować te tłumy na trybunach. Te 50 tysiące gardeł wykrzykujących ich nazwiska i wymachujących biało-czerwonymi flagami. - I tu nie chodzi o to, że oni przegrywają z presją. Raczej, z tym że za bardzo czegoś chcą. Widzą tych ludzi i chcą dla nich wygrać. I przez to popełniają błędy. Rok temu Zmarzlik tak bardzo chciał, że przedobrzył w półfinale i do finału się nie dostał. A gdyby kalkulował i postawił na mniej efektowne rozwiązanie, to w tym finale by był - zauważa Kryjom. Idąc dalej tym tropem, że nie chodzi o żadną klątwę, znajdujemy jeszcze jedną przyczynę. Wskazuje ją były zawodnik, a obecnie telewizyjny ekspert Krzysztof Cegielski. - Rok temu na sztucznych torach (usypywanych specjalnie na zawody - dop. aut.) wygrywali Max Fricke i Daniel Bewley, a więc zawodnicy obeznani z angielskimi torami. Krótkimi, technicznymi, wymagającymi. Oczywiście każdy od czasu do czasu na takich jeździ, ale oni mają to na co dzień - zauważa Cegielski. - A dzięki temu, że to mają, to łatwiej jest im dobrać odpowiednie silniki na takie zawody i dobrze je wyregulować - precyzuje Cegielski. Piłkarzom PGE Narodowy leży wyjątkowo Po tej analizie łatwiej zrozumieć, dlaczego polskim żużlowcom, w odróżnieniu od piłkarzy, PGE Narodowy nie leży. Inna sprawa, że nasi zawodnicy popsuli sobie ostatnio statystykę, przegrywając na PGE Narodowym trzy mecze z rzędu (Węgry 1:2, Belgia 0:1, Holandia 0:2). Bilans 33 spotkań (19 wygranych, 9 remisów i 5 porażek) i tak jest jednak całkiem niezły. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę to, że piłkarskim mocarstwem nie jesteśmy. Polscy żużlowcy, choć mają to coś, mogą na piłkarzy patrzyć z zazdrością. Co nie znaczy, że zaraz się to nie zmieni. Sztuczny tor, a taki został zbudowany na PGE Narodowym, to loteria. - To jest tak, że może być finał bez naszych, ale równie dobrze trzech Polaków może stać na podium - zauważa Kryjom. Cegielski zdradza, co działo się ze Zmarzlikiem W formie jest przede wszystkim Zmarzlik, który wygrał inaugurację Grand Prix w chorwackim Gorican. Wygrał mimo kłopotów, które ma. - Bartek nie spał przez to po nocach - uchyla nam rąbka tajemnicy Cegielski, ale nie chce mówić, o co chodzi. Z naszych ustaleń wynika, że powodem bezsennych nocy mistrza były silniki, na których startuje. Przez nie był bardzo wolny na starcie. Musiał poświęcić wiele czasu i energii, by jakoś je dopasować. Dostawcą sprzętu dla Zmarlika jest najlepszy tuner świata Ryszard Kowalski. Najwyraźniej ma on ostatnio jakieś problemy, bo Patryk Dudek poirytowany bezradnością testuje silniki Michała Marmuszewskiego. Na szczęście dla Kowalskiego Zmarzlik dzielnie walczy. I trzeba trzymać kciuki, żeby te silniki, które wybierze, były szybkie na starcie. Bo choć dotąd w Warszawie oglądaliśmy jazdę w kontakcie, to ciężko się wyprzedzało. Mówi się, że teraz tor ma być szerszy, łuki mają być bardziej pochylone, a to ma sprzyjać walce. - Mam nadzieję, że tak będzie i ten tor się nie rozsypie, bo w przypadku tych sztucznych to się zdarza - przyznaje Cegielski. Zmarzlik pamięta, co było przed rokiem i mówi tak ... Zmarzlik do startu w stolicy podchodzi na luzie. - Na Warszawie świat się nie kończy. Na pewno chciałbym w końcu stanąć na podium w Warszawie, ale nie ma się co niepotrzebnie napinać. W zeszłym roku też już byłem w ogródku, ale przedobrzyłem i momentalnie zabawa się skończyła. Pełen spokój i walczymy o każdy kolejny dobry bieg - mówi nam mistrz, choć tak naprawdę to trudno przewidzieć, co się stanie, kiedy zobaczy tłumy i poczuje ten dreszcz. Czy wtedy będzie umieć utrzymać nerwy na wodzy i zachować chłodną głowę? Odpowiedź poznamy w sobotę wieczorem. Turniej startuje o 19.00. Finał odbędzie się najpewniej około 21.00. Prócz Zmarzlika jadą Maciej Janowski, wspomniany Dudek i Dominik Kubera, który dostał stałą dziką kartę na te zawody.