Artiom Łaguta nie należy do żużlowców, którzy zdecydowaną większość zimowej przerwy od ścigania wykorzystują tylko i wyłącznie na opalanie się na plaży czy odwiedzanie słynnych na całym świecie miast. Rosjanin pomimo sezonu idealnego (zdobycie indywidualnego mistrzostwa świata i wygranie PGE Ekstraligi z Betard Spartą Wrocław) nie zamierza rozstawać się z motocyklami ani na chwilę. Jego maszynę z owalnych torów zastąpił jednak sprzęt do motocrossu. Artiom Łaguta zachwyca kibiców we Włoszech Ostatnio pogromca Bartosza Zmarzlika wraz z rodziną wybrał się do Italii, a dokładniej do Dorno, gdzie znajduje się jeden z najlepszych obiektów w Europie. 31-latek oczywiście nie omieszkał pochwalić się tym w mediach społecznościowych. Kibicom widzącym ogromne umiejętności aktualnego triumfatora cyklu Grand Prix opadła szczęka z wrażenia. Co niektórzy namawiają go nawet na... zmianę dyscypliny. - Bardzo chciałbym zobaczyć twoje postępy na motocrossie. Nie ma teraz wystarczającej liczby Rosjan w mistrzostwach świata - napisał chociażby pan Nikita. - Może wystartujesz w MXGP? Dobrze trzymasz gaz - dodał z kolei użytkownik o nazwie "ilich_kotugin". Komentarze z pewnością z niepokojem czytane są we Wrocławiu, w którym Artiom Łaguta jest jednym z liderów zespołu i niebawem powalczy z Betard Spartą o drugi tytuł z rzędu. Świat sportu zna takie przypadki Gdyby kiedyś 31-latkowi w przyszłości zamarzyło się spróbowanie czegoś nowego, nie będzie pierwszym w środowisku sportów motocyklowych. Całkiem niedawno na odważny krok zdecydował się legendarny Valentino Rossi. Włoch, który w MotoGP zdobył wszystko co było do zdobycia, odwiesił kombinezon na kołek i planuje udział w wyścigach samochodowych. - Jak już wielokrotnie mówiłem, samochodami lubię się ścigać tylko trochę mniej niż motocyklami. Sądzę, że od tego roku będę się ścigał samochodami. Zapowiedziałem, że chcę powalczyć w Le Mans i zaliczyć wiele wyścigów samochodowych na całym świecie. Myślę, że to będzie spora frajda - powiedział 43-latek w rozmowie z Motorsport.com. Przykładów z innych dyscyplin również nie brakuje. Chociażby niebawem w federacji KSW zadebiutuje Ricardo Prasel, były piłkarz Chelsea. - Dzisiaj nie żałuję tej decyzji. Gdyby ktoś zapytał mnie, czy wolę grać w piłkę nożną dla Brazylii czy walczyć w organizacji UFC, nie zawahałbym się. Sto razy wybrałbym MMA. To sport, który zależy tylko ode mnie, a adrenalina jest znacznie większa niż w piłce - oznajmił portalowi ESPN parę miesięcy temu.