Dyskwalifikacja Bartosza Zmarzlika w Vojens była bardzo kontrowersyjna, ale dodała emocji w rywalizacji o tytuł mistrza świata. W końcowej klasyfikacji Lindgren stracił do Polaka tylko osiem punktów. Nigdy nie był tak blisko złota, choć przed tym sezonem miał na swoim koncie dwa brązowe medale z 2018 i 2020 roku. Lindgren ma srebro. To był klucz do sukcesu W ośmiu z dziesięciu tegorocznych rund Szwed docierał do finału turnieju. Wygrał jednak tylko jeden (na PGE Narodowym w Warszawie). Gdyby w tych decydujących starciach zwyciężał częściej, to pewnie on cieszyłby się z tytułu. - Byłem bardzo równy i powtarzalny. Bardzo często dochodziłem do finałów i mam srebro. Jestem zadowolony - przyznał. Takiej gwiazdy nie mieli od lat. Kibice chcą jeszcze jednego transferuLindgren przechodził trudny czas po covidzie, ale już u progu obecnych rozgrywek czuł się zwycięzcą. - Poczułem, że odzyskałem zdrowie i czuję się dużo lepiej. Kluczowe było to, aby się ścigać i czuć radość z jazdy - podkreślił zawodnik, który w tym roku był największym rywalem Zmarzlika w drodze po czwarty tytuł mistrza świata. Szwed już myśli o następnym sezonie Doświadczony Szwed już ma cel na sezon 2024. - Po zimie będę chciał wrócić jeszcze lepszy. Wciąż jest we mnie ogromna motywacja i są rezerwy. Mogę być lepszym zawodnikiem i z taką nadzieją rozpocznę następny sezon. Wiem, że zdobycie mistrzostwa świata jest w moim zasięgu. Muszę tylko bardzo ciężko przepracować zimę, aby się do niego przygotować - podsumował. Pracował z mistrzem świata. Teraz rozbija się w I lidzeLindgren i Zmarzlik w Grand Prix są wielkimi rywalami, ale w polskiej lidze to koledzy z drużyny. W poprzednią niedzielę zdobyli razem Drużynowe Mistrzostwo Polski, startując dla Platinum Motoru Lublin. Indywidualnie to jednak Polak po raz kolejny pokazał swoją wyższość nad Szwedem.