Choć Jakub Miśkowiak miał mnóstwo ofert na stole, postawił jednak na stabilizację, wybierając dalsze starty we Włókniarzu Częstochowa. Choć mistrz świata juniorów z 2021 roku podczas młodzieżowej kariery miał pewne zawahania formy, to jednak udowodnił, że mając odpowiedni sprzęt potrafi ograć każdego. Nie iść śladami wuja Czołową postacią w teamie Jakuba Miśkowiaka jest jego wuja, Robert Miśkowiak. Starszy z Miśkowiaków dzieli się wiedzą z zawodnikiem Włókniarza, a także doradza mu w kwestiach sprzętowych i innych około żużlowych. Wyniki wskazują, że ich współpraca układa się doskonale. Najważniejsze dla Jakuba Miśkowiaka powinno być w tym momencie to, by nie iść śladami kariery wujka. Robert Miśkowiak w czasach juniorskich brylował w barwach WTS-u Wrocław, a wiek juniorski zwieńczył indywidualnym mistrzostwem świata w swojej kategorii w 2004 roku. Od sezonu 2005, czyli pierwszego w gronie seniorów Miśkowiak zaliczył zdecydowany zjazd formy. Wystąpił w 9 meczach, zaliczając tylko dwa dobre mecze i jeden przyzwoity. Wrocławianie postanowili się go pozbyć, przez co Miśkowiak dołączył do Unii Leszno. Wyśmiewany w Lesznie Robert Miśkowiak był wyśmiewany w Lesznie przez kibiców ze względu na swoją formę sportową. Złote dziecko polskiego żużla gdzieś się zagubiło, a kiedy nowy nabytek Unii wyjeżdżał na tor, nikt nie liczył na zdobycz punktową. Miśkowiak w Lesznie z reguły startował z numerem 8, czyli jako zawodnik do 23 roku życia. W 2006 roku wystąpił w 15 meczach, notując 4 dobre występy. 2007 rok wcale nie był lepszy, a Miśkowiak zakończył sezon notując średnią biegową na poziomie równo 1 punktu. Jego kariera przystopowała na tyle, że nawet dzieci ścigające się na rowerach przezywały Miśkowiakiem tego, kto przejeżdżał linię mety jako ostatni. Po 2007 roku Robert Miśkowiak tułał się po niższych ligach, nie odnosząc większych sukcesów sportowych, by w 2016 roku zakończyć karierę. Co prawda w 2019 roku Robert Miśkowiak próbował wznowić karierę w barwach PSŻ-u Poznań, ale nieskutecznie. Ma ogromną wiedzę Choć kariera sportowa Roberta Miśkowiaka nie była taka, jaką by sobie wymarzył, to jednak przez lata spędzone na torach żużlowych wyrobił sobie wiele kontaktów oraz przede wszystkim zyskał ogromną wiedzę. Teraz przekazuje ją (a co najważniejsze skutecznie) Jakubowi Miśkowiakowi. Młodszy z Miśkowiaków ma dużo łatwiej po przejściu w wiek seniora niż jego wuja. Roberta Miśkowiaka nie miał kto poprowadzić, a ponadto obecnie są regulacje dotyczące zawodnika U-24 oraz dwóch polskich juniorów, zatem też poziom ligi powinien być niższy niż kiedyś, co przekłada się na potencjalnie więcej słabszych rywali na torze. Na ten moment nic nie wskazuje na to, by Jakub Miśkowiak miał wypaść z PGE Ekstraligi. Mateusz Wróblewski, INTERIA Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo