Speedway jest sportem niesamowicie emocjonującym nie tylko dla kibiców, ale także samych żużlowców. Pod wpływem stresujących sytuacji wielu nie wytrzymuje psychicznego napięcia i reaguje agresją. Do pewnego momentu władze tolerowały nawet takie zachowania. W połowie XX wieku regulamin ogromnie prestiżowej ligi angielskiej zakładał określony czas po wypadku, podczas którego uczestniczący w nim gentlemani mieli okazję wyrównać swoje rachunki "po męsku". Były trener kadry Marek Cieślak, jeżdżąc w Anglii był świadkiem takich scen. W nowoczesnym, cywilizowanym żużlu tolerancji dla takich zachowań już nie ma, jednak od czasu do czasu żużlowcy wciąż skaczą sobie do gardeł. Funkcję iskry zapalnej pełni zazwyczaj kontakt fizyczny podczas wyścigu - faul lub jazda na pograniczu. Częstym uczestnikiem tego typu awantur była w początkowych latach swojej kariery ikona polskiego speedwaya - Tomasz Gollob. Bydgoszczanin słynął bowiem wówczas z bardzo efektownego, jednak ostrego i ryzykownego stylu jazdy. Mieli po dziurki w nosie naszego mistrza Podczas GP Wielkiej Brytanii na torze w Hackney Polak podciął Craiga Boyce’a. Australijczyk w wyniku upadku stracił swoją ostatnią działającą maszynę. Nie wytrzymał. Podbiegł do Golloba i znokautował go precyzyjnym prawym prostym wycelowanym w szczelinę kasku niezakrytą goglami. Mimo iż był to dopiero pierwszy sezon w historii cyklu Grand Prix, rywale tak bardzo mieli po dziurki w nosie młodego bydgoszczanina i jego stylu jazdy, że wspólnie zrzucili się na finansową karę dyscyplinarną dla kolegi. Indywidualnemu Mistrzowi Świata z 2010 roku czasem również puszczały nerwy. Częściej jednak podczas biegów jego starszego brata - Jacka niż własnych. Boleśnie przekonał się o tym dzisiejszy trener eWinner Apatora, Tomasz Bajerski. Podczas czternastego wyścigu meczu torunian z Unią Tarnów w sezonie 2004 ścigał się on z oboma Gollobami i spowodował upadek Jacka. Tomasz ukarał go za to soczystym ciosem w głowę, co poskutkowało karą w wysokości 9 tysięcy złotych i półrocznym zawieszeniu w prawach zawodnika (jednak w rocznych zawiasach). Mistrzowie tarzali się w błocie Stawanie w obronie kolegi z drużyny to częsty pretekst do bójek na żużlowych torach. W 2015 roku Tai Woffinden wdał się w poważną bójkę z Leonem Madsenem podczas półfinałowego meczu Unia Tarnów - Betard Sparta Wrocław. Brytyjczykowi nie spodobał się sposób jazdy Duńczyka w wyścigu przeciwko jego koledze ze Sparty - Maciejowi Janowskiemu, więc po zakończeniu wyścigu wybrał się do jego boksu, by " bezpośrednio przemówić mu do rozsądku". Do najsłynniejszych "żużlowych bokserów" należy z pewnością także Nicki Pedersen. Pseudonim "Dzik" nie wziął się Duńczykowi znikąd. Mimo że w ostatnich latach jego temperament nieco zelżał, to wciąż zdarzało mu się prowokować kolegów. W sezonie 2015 nerwy puściły znanemu z pozytywnego usposobienia Gregowi Hancockowi. Po upadku w lidze szwedzkiej przebiegł niemal cały tor do siedzącego na motocyklu Duńczyka i powalił go dalekim susem, którego nie powstydziliby się jego rodacy parający się na co dzień wrestlingiem. Skandynawscy kibice podnieśli ogromny aplauz i można było nawet odnieść wrażenie, że interesują się bijatyką bardziej niż poprzedzającym ją wyścigiem. Cóż, niecodziennie widuje się w sumie sześć tytułów indywidualnego mistrza świata tarzające się w błocie. Kopał, a potem chciał przejechać mechanika Rok wcześniej, podczas Grand Prix w Malilli Pedersen przewrócił zaś Mateja Zagara. Niepocieszony Słoweniec nakrzyczał na Duńczyka, za co trzykrotny mistrz świata ukarał go solidnym kopniakiem, po czym odjechał i usiłował przejechać mechanika rywala. Panowie później dążyli jeszcze do starcia w parku maszyn, jednak obecność telewizyjnych kamer sprawiła, że cała sprawa skończyła się jedynie na wyzwiskach. Sami mechanicy niezwykle często stają się uczestnikami (mniej lub bardziej mimowolnymi) zawodniczych awantur. Przekonał się o tym między innymi mechanik Piotra Śwista, którego Jacek Gollob powalił potężnym ciosem głową. Czasem nawet wewnątrz teamów zdarzają się swoiste "wojny domowe". Odczuł to choćby Robert Kasprzak, uderzony niegdyś w twarz przez swojego brata, u którego pracował jako mechanik. Poźniej bracia tłumaczyli, że Krzysztofa bolało i to był taki odruch na próbę zdjęcia kasku przez brata. Dostał od niej w twarz Niekiedy w awantury z zawodnikami wdają się osoby trzecie. Podczas jednego z meczów Unii Leszno w Zielonej Górze, Damian Baliński musiał zmagać się z pseudokibicami, którzy korzystając z opieszałości lokalnej ochrony, przedostali się do pasa bezpieczeństwa po uślizgu leszczynianina na jednym z łuków. Skończyło się na drobnej szarpaninie. W Bydgoszczy i Gnieźnie do dziś z pewnym rozbawieniem wspomina się zaś wojowniczą panią Gomólską. W 2011 podczas meczu Startu z Polonią doszło do upadku jej syna, Kacpra oraz Mikołaja Curyły. Sędzia orzekł winę gnieźnianina, jednak kobieta miała odmienne zdanie. Po meczu udała się do parku maszyn i po uzyskaniu od bydgoskiego mechanika informacji, który z zawodników to ów Curyło, podeszła do nastolatka i zdzieliła go w twarz. Jak widać, żużel i fizyczne starcia idą ze sobą w parze od niepamiętnych czasów. Wymienione w tym tekście zostały tylko niektóre przykłady takich sytuacji, jedynie ich najciekawszy ułamek. Mimo wszystko trudno porównywać speedway do choćby hokeja, gdzie bójki między zawodnikami stały się integralnym elementem meczu podlegającym taktyce. Każde z tych zachowań, choć dziś wspominane są z pewnym nostalgicznym uśmiechem, zasługuje na stanowcze potępienie. Kiedy emocje opadły, zawodnicy zazwyczaj się godzili. Historie o wielu bijatykach nigdy nie wyszły poza bramy parków. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Już w sobotę odbędzie się gala KSW 58. Oglądaj na Ipla.tv transmisję na żywo! Nie czekaj i zagwarantuj sobie dostęp już teraz!