O torze w Poznaniu zrobiło się bardzo głośno w maju zeszłego roku. Na Golęcinie rozegrano wówczas finał Drużynowych Mistrzostw Europy na żużlu. Impreza nie zyskała jednak pozytywnego rozgłosu, bo tor w Poznaniu był dziurawy, rozrywał się i niemiłosiernie się z niego kurzyło. Jeśli dołożymy do tego brak mijanek na dystansie, mamy przepis na żużlową katastrofę. Choć zdarzyły się w minionym sezonie w Poznaniu mecze, w których na dystansie trochę się działo (np. mecz PSŻ-u Poznań z Metalika Recycling Kolejarzem Rawicz), to, co do zasady, tor na Golęcinie do najciekawszych nie należy. Co ma na to wpływ? Pewnie jego długość, niewielkie nachylenie łuków, geometria, ale też - co przyznawał w rozmowie z Interią selekcjoner reprezentacji Polski, Rafał Dobrucki, po wspomnianym finale DME - błędy w kosmetyce tego toru. W Poznaniu będzie zmieniona geometria?! Nowy zarząd poznańskiego klubu nie zamierza siedzieć z założonymi rękami i planuje zmianę geometrii toru na Golęcinie. Nie jest to jednak takie proste i to z kilku powodów. Pierwszy - najłatwiejszy do przewidzenia - pieniądze. Tylko na samą wymianę band na torze w Poznaniu miasto przeznaczy milion złotych. Za kilka miesięcy trzeba też będzie wydać kolejne miliony na budowę obowiązkowego w 1. Lidze oświetlenia. Drugi problem jest trochę niecodzienny i jednocześnie poważniejszy. Plan na zmianę geometrii w Poznaniu wydaje się być prosty. Przesunięcie bandy na łukach w kierunku krawężnika o ok. 6 metrów to w zasadzie łatwe pieniądze dla większości firm budowlanych. Jeśli zmianę geometrii połączyłoby się z inną inwestycją, np. budową odwodnienia liniowego, to klub miałby jeszcze mniejszy problem, bo wszystko, co związane z torem, udałoby się zrobić za jednym razem. Problem w tym, że niosłoby to za sobą konsekwencje... prawne. Przepisy PZM są bezlitosne dla PSŻ-u Gdyby PSŻ zdecydowałby się na tak poważne prace, jak zmiana geometrii, czy budowa odwodnienia liniowego, inwestycja zyskałaby w świetle żużlowych przepisów status przebudowy toru. W tej sytuacji poznaniacy musieliby zastosować się do obowiązującego prawa, które stanowi, że pochylenie na łukach musi wynosić co najmniej 6%. W przypadku dość płaskiego poznańskiego toru, oznaczałoby to konieczność podniesienia band o... 1,5 metra! - To by była masakra - komentują w poznańskim klubie. Trudno nie przyznać temu stwierdzeniu racji - przy względnie niewielkim nachyleniu trybun na poznańskim obiekcie, mielibyśmy przepis na katastrofę. Alternatywne rozwiązania też są problematyczne - Trzeba będzie coś wymyślić - komentuje sprawę Jakub Kozaczyk, prezes poznańskiego PSŻ-u. Myślenia poznaniaków czeka na pewno sporo, bo problem jest naprawdę duży. - Skoro nie można podnieść band, trzeba obniżyć krawężniki! - mógłby ktoś powiedzieć. Faktycznie, idea słuszna. Wydaje się, że to najprostsze alternatywne rozwiązanie. Niestety w Poznaniu równie trudne do zrealizowania. - W teorii można by obniżyć tor przy krawężniku, tylko co wtedy z boiskiem piłkarskim, które jest wpisane w tor? Też by musiało zostać obniżone, a to byłoby bardzo trudne. Boisko ma odpowiednie nawadnianie, greenkeeperów, którzy o nie dbają i faktycznie trawa jest niczym na Lidze Mistrzów - komentuje tę sprawę dla Interii Jakub Kozaczyk. Poznaniacy mają naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Prostego rozwiązania nie widać i, co chyba jeszcze gorsze, trudno je sobie wyobrazić. Zobacz także: Co za finał! Zabrał mu tytuł na ostatniej prostej Przewrócą stadion do góry nogami. Będą wielkie zmiany! Jest nie do pokonania! Wygrał po raz trzeci z rzędu!