Dariusz Ostafiński, Interia: Jak pan, wielki kibic żużla, przyjął informację o tym, że Rosjanie z polskim paszportem wracają do ligi? Marcin Najman, pięściarz, zawodnik MMA, kibic żużla: Zasadniczo jestem za tym, żeby nie jeździli. Prawnie jest to jednak niemożliwe. PZM naraziłby się na ogromne kary, gdyby upierał się przy dalszym blokowaniu Rosjan z polskim paszportem. Rok temu przedstawili oni rosyjskie licencje i dlatego zostali zawieszeni. Jednak sezon się skończył, a do kolejnego, ci sami panowie podchodzą z polskimi licencjami. Mają do tego prawo, bo są polskimi obywatelami. I nie można ich wykluczyć, dlatego że się ich nie lubi. Piękny wykład. - A to nie koniec. Jeszcze chciałem podać przykład z mojego podwórka. Kiedyś Polski Związek Bokserski zawiesił licencję Tomasza Adamka. Nie pamiętam, czym się kierował. Ważne jest jednak to, że wtedy pojawiły się spekulacje, że już mieszkający w Stanach Adamek nie wystąpi na gali w Polsce. On ostatecznie bił się na licencji amerykańskiej, ale potem wytoczył proces PZB. I co się stało? - Znam wiele szczegółów, bo wtedy byliśmy z Adamkiem w dobrych, koleżeńskich relacjach i on na bieżąco mnie informował. To wtedy dowiedziałem się, że w polskiej konstytucji jest taki zapis, że każdy człowiek ma prawo do pracy i nikt nie może go tego prawa pozbawić. PZB naruszył to prawo, zawieszając licencję Adamka. Ile związek musiał zapłacić? - Nie pamiętam dokładnej kwoty, ale to było ogromne odszkodowanie. Ktoś z PZB zadzwonił nawet do pana Jerzego Kuleja, żeby on pogadał ze mną i poprosił mnie o rozmowę z Adamkiem. Już po zapadnięciu prawomocnego wyroku związek chciał ubłagać Adamka, żeby zmniejszył im karę. Ja wtedy z nim pogadałem, a on powiedział: nie. Miał do tego prawa. A ja mając w pamięci tamtą sytuację, wiem, że Rosjanie z polskimi paszportami muszą do żużla wrócić. Czy nam się to podoba, czy nie? PZM zyskałby uwielbienie opinii publicznej, ale naraziłby się na olbrzymie straty. - Tak. Zakładam, że budżety Łaguty i Sajfutdinowa, bo o nich mówimy, to kilka milionów złotych. Oni łatwo udokumentowaliby swoje roczne straty z powodu zakazu uprawiania sportu, a związek musiałby im te miliony wypłacić. Jak powiedziałem, PZM nie miał wyjścia. Słabo to jednak wygląda. - Wizerunkowo bardzo słabo, bo brak w tym wszystkim konsekwencji. Skoro nie można było zakazać Rosjanom jazdy odgórnie, systemowo, to prezesi klubów mogli wpaść na pomysł zawarcia nieformalnej, dżentelmeńskiej umowy: Rosjan nie bierzemy. Tego oczekuje społeczeństwo, przynajmniej większość. Kluby najwyraźniej nie przejmują się tym, czego chce opinia publiczna. - Bo kluby są wpatrzone w wynik. Pamiętam, jak kiedyś mogło jeździć dwóch obcokrajowców w klubie, to Włókniarz Częstochowa, którego jestem kibicem, zrobił Polaka z Norwega Rune Holty. Chodziło o obejście przepisu, o to, żeby można było wziąć dodatkowego, trzeciego cudzoziemca. W sezonie 2023 będziemy mieć obrazki ludzi wiwatujących po biegach wygranych przez Rosjan. Będą ich ściskać prezesi, koledzy z drużyny. - A na Kijów, być może, będą leciały bomby. To nie będą dobre obrazki i aż się dziwię, że nikt o czymś takim nie myśli. Jednak najbardziej boli mnie to, że żaden z dwóch Rosjan z polskim obywatelstwem nie zajął jasnego stanowiska w sprawie wojny w Ukrainie. Żaden z nich nie potępił tego bandyctwa i z tym mam kłopot. Jak chyba wielu. - Dla mnie to śmieszne, że jeden z tych panów chcąc się chyba przypodobać, wstawiał grafiki, wysyłał jakieś serduszka, a potem skasował profile. Dla mnie jedynym, który moralnie zasługuje na to, żeby jeździć, jest Czugunow. On od początku zajął jasne stanowisko i mówił, co myśli o Putinie i wojnie. Mamy problem, bo rozdawaliśmy polskie paszporty na lewo i prawo. - Nie wiem, jak to wygląda od strony formalnej, ale powinniśmy być w tej kwestii bardziej rygorystyczni. Osoba, która dostaje paszport, powinna nauczyć się języka. Holta dotąd nie mówi po polsku, a obywatelstwo dostał dwadzieścia lat temu. W Stanach zdają test z historii, u nas też powinno być coś takiego. Czytaj także: Afera z polskimi paszportami dla Rosjan. Mamy poważny problem