Mateusz Wróblewski, Interia: Czy obserwacja Grand Prix Challenge z perspektywy parku maszyn coś może ci ułatwić w kontekście start w Zlatej Prilbie, czy warunki deszczowe stworzyły na tyle dzikie warunki torowe, że nie ma to żadnego znaczenia? - Andrzej Lebiediew, nowy nabytek ebut.pl Stali Gorzów: - Panowały ekstremalne warunki, trudne zawody fizycznie, a także mentalnie, bo w końcu to eliminacje do mistrzostw świata. To jedne z najtrudniejszych zawodów w sezonie. Jak oceniasz wyniki SGE Challenge? Z twojej perspektywy chyba trudno o mocniejszych rywali w cyklu. Nie było żadnej niespodzianki. - I super. Bardzo się z tego cieszę. Fajnie, że Brady Kurtz awansował, zasłużył sobie tym sezonem. Cykl GP to inne rozdanie. Nie patrzę na to, z kim staję w mistrzostwach świata pod taśmą. Żużel. Brak presji "lidera". Dlatego Lebiediew wybrał Stal Gorzów Stal Gorzów już cię zaprezentowała jako swojego zawodnika. Wiemy, że miałeś kilka ofert, co zadecydowało, że wybrałeś właśnie Gorzów? - To utytułowany i profesjonalny klub, który ma mocny skład. Czułem, że to jest to miejsce, gdzie będę miał starszych i mocniejszych kolegów, którzy będą potrafili przykryć mój wynik. Mówię o Thomsenie i Vaculiku. Ja będę mocnym wspomagaczem, który będzie ciągnął wynik w jak najlepszą stronę. Presja pod hasłem "lider" nie będzie ciążyła na mnie. To zadecydowało, bo w moim przypadku to mi bardzo pomoże. Co sądzisz o gorzowskim torze? Twoje wyniki na stadionie Stali nie powalają. - Nie miałem tam zbyt wielu okazji do jazdy. Z Krosnem zdobyłem w Gorzowie 8 punktów i bonus w sześciu startach, więc blisko dwucyfrówki. Teraz to będzie mój domowy tor. Jak będzie dla mnie dostępny, to się dopasuję, poznam go, będę miał więcej czasu dla niego. Uważam, że nie będę miał z nim problemu. Szymon Woźniak powiedział, że wszedłeś w jego buty, bo pożyczył ci je, kiedy swoich zapomniałeś. Żużel. Lebiediew nie boi się o finanse Stali. Gdyby Polonia awansowała do Ekstraligi, to tam by się ścigał Czy analizując oferty, które otrzymujesz, analizujesz także sytuację finansową klubu? Prezes Sadowski nie ukrywa, że obecnie jest trudna, choć także uspokaja, że wszystko będzie w najlepszym porządku podczas procesu licencyjnego. - System Ekstraligi w ostatnich latach zrobił się taki, że nie można oszukać zawodnika. Musiałby paść klub, żebym wynagrodzenia nie dostał. Nie martwię się o to. Wszystko jest wpisane w oficjalnym kontrakcie, więc nie ma się co martwić. Musiałby nastąpić kataklizm, żebym nie otrzymał pieniędzy. Wychowałem się w Lokomitivie, gdzie bywały lata, że prawie przez cały sezon jeździłem bez wynagrodzenia meczowego i jakoś sobie radziłem. Pieniądze dostawał na koniec sezonu. Jak coś będzie na rzeczy, to zacisnę zęby i będę robić swoje. Możesz powiedzieć, z których klubów dostałeś oferty i z którymi na poważnie zasiadłeś do stołu negocjacyjnego? - Nie ma co ukrywać w tym temacie, bo wszystko chyba zostało już napisane. Nie jest tajemnicą, że gdyby Abramczyk Polonia Bydgoszcz awansowała do PGE Ekstraligi, to byłbym dziś zawodnikiem Polonii. Stało się, jak się stało, trafiłem do Stali Gorzów, swój cel o pozostaniu w Ekstralidze spełniłem i jestem z tego zadowolony.