Wywiady z Gollobem po angielsku przeszły do historii. Mistrz świata z 2010 roku używał w tych rozmowach wszelkich znanych sobie słów z różnych języków, wtrącając np. takie wyrazy, jak "kaput". Widać było, że nie po drodze mu z angielskim. Wówczas jednak nie było to aż takie ważne. Przez długie lata nie za bardzo ten język lubił również Bartosz Zmarzlik. Stało się to jednak problemem, bo wobec wygrywania kolejnych rund GP, często musiał udzielić wywiadu po angielsku właśnie. Wziął się za niego i jakoś tam mówi, choć jak na mistrza, raczej słabo. Niezbyt dobrze wizerunkowo wygląda uporczywe odpowiadanie na pytania zadane po angielsku, w języku polskim, co Zmarzlikowi zdarza się robić na konferencjach. Dopiero po upomnieniu zmienia język, ale wówczas mówi może połowę poprzedniej treści. Dał im przykład Francis Gusts W piątek podczas SGP 2 mieliśmy okazję usłyszeć, że polscy juniorzy także nie za bardzo mają się czym pochwalić, jeśli chodzi o angielski. Strasznie kaleczyli, brakowało im słów. Im można jeszcze wybaczyć, ale powinni nad tym popracować. To element ich wizerunku. O tym, że nauka angielskiego wcale nie jest taka trudna, najlepiej świadczy przypadek Francisa Gustsa. Łotysz jeszcze pod koniec ubiegłego sezonu naprawdę słabo mówił. Teraz wypowiada się z dużą swobodą. Widocznie stwierdził, że wypadałoby znać ten język lepiej. Dodajmy, że problem z angielskim dotyczy większości, ale nie wszystkich polskich żużlowców. Maciej Janowski, Tobiasz Musielak czy Paweł Przedpełski potrafią mówić płynnie i składnie. To jednak zdecydowana mniejszość.