Dariusz Ostafinski, Interia: Przyszedł Marek Cieślak do Orła, którego właściciel Witold Skrzydlewski od lat marzy o Ekstralidze. Marek Cieślak, trener: To, że ja przychodzę, to nie znaczy, że zaraz Ekstraliga będzie. Ja nie jestem MacGyver, który robi coś z niczego. Jak się uda, to jasne, skorzystamy. Na razie mają być dobre widowiska. Bo, żeby wygrać ligę, to trzeba dwa, trzy lata popracować metodą prób i błędów. Po tych trzech latach dochodzi się do momentu, w którym tylko pech może pozbawić zespół awansu. Inna sprawa jest, jak się przychodzi na gotowe i dostaje skład złożony z samych gwiazd. Tego jednak w Łodzi nie ma. Właściciel już jednak żartuje z zawodnikami, że do pieca ich wsadzi, jak nie awansują. - To tylko żarty. Pan Witek ma zakład pogrzebowy i specyficzny humor. Ze mnie też żartuje, że wystarczyłaby mu wiązka chrustu, żeby mnie spalić. A poważnie, to jak rozmawialiśmy o prowadzeniu drużyny, to powiedział: żebyśmy tylko nie spadli. Tak źle to chyba nie będzie. - Tak naprawdę, to dopiero zobaczymy, na co stać ten zespół. To jest całkiem inna drużyna niż była. Pięciu zawodników odeszło, więc mamy całkowitą zmianę. Trochę za późno się za to zabraliśmy. Może, jakby wcześniej, to byłby mocniejszy zespół. Jednak i tak udało się złożyć fajną drużynę. Na U-24 mamy Tondera i Brennana, są solidni i doświadczeni seniorzy, jak Gapiński, Jamróg. Juniorzy orłami nie są, ale na pierwszą ligę nie są najgorsi. Możemy pojechać dobre mecze, coś tam wygrać. Zobaczymy, co będzie w rundzie zasadniczej. Cała zabawa zacznie się w play-off. - Zdecydowanie. Cała sztuka polega na tym, żeby dojechać do tej fazy tym zespołem i mieć coś w zanadrzu. A wy macie? - Mamy Pontusa Aspgrena. On jest na razie na kontrakcie warszawskim, bo dochodzi do siebie po kontuzji. Mówi, że na dziewięćdziesiąt procent będzie na chodzie w tej fazie rozgrywek, kiedy być może będziemy go potrzebowali. Nam to odpowiada, bo teraz go nie potrzebujemy, mamy drużynę. Teraz chodzi o to, żeby ci, którzy są, mieli się okazję wykazać. Jak coś nie zagra, to wtedy w odwodzie będzie Aspgren. Wierzy pan w niego? - Miałem go w ROW-ie Rybnik, gdzie pokazał się z fajnej strony. Wtedy też wskoczył awaryjnie do składu i wyglądało to dobrze. Aspgren jest zawodnikiem, którego stać na 10 punktów w meczu. Zobaczymy czy Szwed będzie potrzebny. Na razie cieszę się, że jest w odwodzie. Zaczynamy jednak tym, co jest i ja jestem optymistą. Zawodnicy też są optymistami. A pan Skrzydlewski? - Nie wiem, czy jest optymistą. Przypominam sobie, jak pierwszy raz zadzwonił i powiedział: niech będzie pochwalony. Jestem dobrze wychowany, więc odpowiedziałem: na wieki wieków. Szybko skojarzyłem, kto dzwoni, bo skojarzyłem słowa z biznesem prezesa. Zatem skład jest, atmosfera też i teraz faktycznie potrzebujecie widowisk, bo Łódź ma piękny stadion, ale kibiców za wiele nie przychodzi. - Żeby ludzie chodzili, to musi się coś dziać, muszą być dobre wyścigi. Łódź ma ten problem, że tam króluje piłka. ŁKS niedaleko, a jeszcze jest Widzew, gdzie nawet w niższej lidze mieli pełen stadion. Myślę sobie jednak, że ta żużlowa Łódź się obudzi. Ten stadion i ten tor aż się proszą o to, żeby tam była Ekstraliga, żeby było jak najwięcej dobrych meczów. Obiekt jest nowoczesny, jakby skrojony pod żużel. Dlatego trzeba robić wszystko, żeby za rok lub dwa awansować. Nie wiem na ile cierpliwości starczy prezesowi? Choć on już tak długo to robi, że jakby chciał rzucić, to już dawno by to uczynił. Zobacz również: Nazywa się Lewandowski. Mówi, że piłka nożna jest nudna