Początkowo prezes Włókniarza, Michał Świącik chciał pozostawić całą swoją drużynę na kolejny sezon. Jakub Miśkowiak miał inną wizję, bo już wcześniej był kuszony przez Ebut.pl Stal Gorzów. Ostatecznie były indywidualny mistrz świata juniorów obrał gorzowski kierunek. - Patrząc na transfer z perspektywy środowiska częstochowskiego nazwałbym odejście Jakuba Miśkowiaka jako odejście z żalem. Uważam, że Miśkowiak po przejściu w wiek seniora przeżył szok, a proszę spojrzeć jaką miał juniorską historię. W minionym sezonie nie czuł się komfortowo na motocyklu. Poza tym te motocykle nie jechały tak szybko, jakby chciał. Brakowało mu meczów, w których byłaby szansa dopasować te motocykle i wejść w tryb wygrywania nawet z lepszymi rywalami. Szkoda, że go w Częstochowie nie będzie, ale odczuł potrzebę zmiany. Doszło do zmęczenia materiału z czysto sportowych relacji - tłumaczy Jacek Frątczak, były menedżer żużlowy. Nie mieli żadnej alternatywy Po tym, jak włodarze Włókniarza Częstochowa dowiedzieli się, ze stracą Jakuba Miśkowiaka, czym prędzej rzucili się w poszukiwania godnego zastępstwa. Rynek transferowy był jednak mocno okrojony, a kandydatów, którzy poziomem mogliby dorównać Miśkowiakowi próżno szukać. Ostatecznie, wiedząc że Wybrzeże Gdańsk szykuje się do przemeblowania kadry, postanowiono zarzucić sidła na Madsa Hansena. Duńczyk szybko ustalił warunki kontraktu z nowym klubem, a sam Włókniarz oficjalnie potwierdził już jego angaż na przyszły sezon.