Zdecydowana większość żużlowych kibiców nie ma zielonego pojęcia, że przed laty ich ukochana dyscyplina gościła na bliskim wschodzie. Jakiś czas temu historię tamtej eskapady wspomniał na łamach ojczystej prasy Reg Freaman, pomysłodawca tego touru. W latach siedemdziesiątych był on głównym promotorem brytyjskiego żużla. - Myśl, aby promować żużel poza Europą, po raz pierwszy pojawiła się u mnie w połowie lat siedemdziesiątych. W 1977 roku Don Revie przestał być menadżerem reprezentacji Anglii w piłce nożnej. Zaczął pracę w Dubaju. Z jego przekazów wynikało, że na Półwyspie Arabskim jest sporo stadionów, które budują bogaci szejkowie. W 1978 roku wysłałem jednego z pracowników z misją, aby na miejscu rozeznał, jakie są możliwości - wspominał w Daily Mirror Reg Freaman cytowany później przez portal "Po Bandzie". - W międzyczasie zadzwonił do mnie dziennikarz z pytaniem o to, co nowego w brytyjskim żużlu. Odpowiedziałem, że planujemy ekspansję na Wschód. Długo nie trzeba było czekać. Zaraz oczywiście ukazał się artykuł. Po jego publikacji odezwał się do mnie koncern tytoniowy z propozycją współpracy. Po kilku spotkaniach ustaliliśmy, że w listopadzie 1978 roku zrobimy zawody pokazowe w Kuwejcie. Na jednym ze stadionów z bieżni lekkoatletycznej usypano piaszczysty tor. Pamiętam, że poleciał z nami, w roli oficera prasowego, Dave Lannning. Był on tam głównie po to, aby tłumaczyć miejscowym zasady tego sportu. Z Anglii zabraliśmy nawet flagi oznaczające dane okrążenie - snuł opowieść promotor. Zawody zakończyły się sporym sukcesem. Sześciotysięczna publiczność z zaciekawieniem oglądała zwycięstwo Petera Collinsa nad Lesem Collinsem, Dave’em Jessupem czy Johnem Louisem. Rok później Brytyjczycy znów wyruszyli w egzotyczne zakątki. Tym razem odwiedzili także Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt. Egipt zakochał się w żużlu - Nie pamiętam takich zawodów jak te w Egipcie. Startowaliśmy na stadionie klubu Zamalek, gdzie specjalnie został przygotowany tor. Na zakończenie pierwszego spotkania, które wygrał Chris Morton, entuzjazm publiczności sięgnął zenitu, zawodnicy stanęli w obliczu wzburzonego morza twarzy pędzących w ich kierunku. Egipcjanie nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli i po prostu byli tak podekscytowani i porwani tą atmosferą. Wszyscy skakali przez płot i biegli na tor. Mieliśmy siły policyjne z pałkami i tarczami, które walczyły z nimi, aby przerzucić ich z powrotem na trybunę. Siły policyjne w stosunku do nich wszystkich zachowywały się dość brutalnie, używali siły. To było dość przerażające widzieć, jak w Twoim kierunku biegnie cały tłum fanów i za chwilę zostaniesz zgnieciony i osaczony. Pamiętam, że kilkukrotnie takie sytuacje zdarzały się również w Australii, na przykład w Brisbane. Od Egipcjan dostałem chyba sto całusów jednocześnie - opowiadał cytowany przez "Po Bandzie" zwycięzca rywalizacji Peter Collins. - Entuzjazm Egipcjan przebił zachwyt nad piłką nożną. Zadowoleni byli również sponsorzy. Wspominali, że to był jeden z najlepszych eventów promocyjnych. Atmosfera? To były iście dzikie sceny, szalone. Jak mam do czynienia z żużlem od 60 lat, tak czegoś takiego nie widziałem. Próbując pokonać jedno ogrodzenie, jeden z tych biednych Egipcjan praktycznie się "wykastrował". Nabił się na szpikulec, stamtąd go ściągnęli - wtórował mu Dave Lanning, znany brytyjski dziennikarz, na łamach Daily Mirror. Żużlowy mundial w Katarze? Jeszcze nie! Od tamtego czasu nikt nie zdecydował się na powtórzenie organizacji zawodów żużlowych w tych okolicach. Brytyjczycy z BSI rozważali podobno ten kierunek, gdy jeszcze zajmowali się organizacją turniejów Grand Prix, lecz szczerze mówiąc nie wykonali w tę stronę żadnych sensownych ruchów. Wizje wyścigów żużlowych w kraju szejków roztaczali także promotorzy World Speedway Leage - żużlowego odpowiednika Ligi Mistrzów - projektu, który zakończył się fiaskiem zanim jeszcze na dobre rozgościł się choćby w Europie. Nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie Bliski Wschód znalazł się choćby ciutkę bliżej czarnego sportu. Czytaj także: Dekadę temu weszli na szczyt. Gdzie są teraz?