Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, ile - tej nudy i monotonii było? Aż wreszcie padło na Grand Prix na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu i od razu było pasjonująco, widowiskowo, z mijankami, walką, tasowaniem się na torze i to po parę razy w ciągu jednego biegu. Po nudnych jak flaki z olejem Gorican, Markecie, Stadionie Narodowym, Teterow, czy beznadziejnie długim i fatalnym torem w Cardiff odetchnęliśmy pełną piersią żużlowym metanolem. Wreszcie się działo! Mówiąc tytułem amerykańskiego filmu: "Lepiej późno niż później". Wakacje z garniturze Oglądałem na własne oczy, jak nadzieja speedwaya z Abionu, rudzielec z Wrocławia i zwycięzca z Cardiff wjechał na oparach do półfinału jako ostatni, ósmy zawodnik dzięki większej ilości "trójek" niż wiking Fredrik Lindgren. W ten sposób załatwił konkurenta do medalu tegorocznej GP, a potem ściągnięty kiedyś przez Spartę z Rybnika Brytyjczyk, po prostu szalał na swoim torze, ale w tym szaleństwie była metoda, bo jako jedyny jeździec tegorocznej GP wygrał drugi turniej. Pokonując w finale Maćka Janowskiego, kolejnego kandydata do podium Grand Prix. Odbił się punktowo od następnego rywala o "pudło" ostatecznej rywalizacji cyklu. Zobaczycie: będzie kiedyś mistrzem świata! Coraz lepiej robi powietrze z Kaszub Leonowi Madsenowi, który jak tak dalej pójdzie, niedługo otrzyma honorowe obywatelstwo Wejherowa i Kościerzyny, bo nie tylko odrobił sześć punktów do Bartka Zmarzlika, ale jako pierwszy żużlowiec w dziejach ma szansę w tym samym roku stanąć na podium i w GP i w SEC. W Speedway Euro Championship rozgrywanym już siódmy rok z rzędu pod moim Patronatem Honorowym (lata lecą) będzie ścigał Polaków: Janusza Kołodzieja i Patryka Dudka, a w Grand Prix ten były mistrz i aktualny wicemistrz Starego Kontynentu ściga Polaka Bartka Zmarzlika, ale też jest ścigany przez Polaków, wspomnianego Patryka Dudka, który też chce być pierwszym jeźdźcem z dwoma medalami GP i SEC w jednym sezonie oraz "Magica" z Betard Sparty. Leon Madsen - ścigać i być ściganym. Skoro już mowa o filmach z USA to chyba pasuje do niego chyba tytuł sprzed lat: "Ścigany"? We Wrocławiu była grupa 95 fanów żużla z Wielkiej Brytanii (grunt to monitoring!), którzy wraz z Danielem Bewleyem i trzecim - kosztem Maćka Janowskiego - Robertem Lambertem odśpiewali hymn "Boże, chroń królową". Bóg chroni Elżbietę II, skoro za czasów jej panowania odbyły się już... 66 mistrzostw świata na żużlu (sic!). Całą imprezę chronił duet Andrzej Rusko i Krystyna Kloc. A na trybunach siedział wojewoda dolnośląski - Jarosław Obremski, który wrócił z urlopu w garniturze i marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski w t-shircie (jego planami urlopowymi Polska jakoś nie żyła). Sędzią zawodów był pan Aleksander Latosinski z Ukrainy, choć mieszkający w Krakowie. Organizatorzy kazali mu po szeregu upadkach szybciej puszczać zawody i nie doszło z sytuacji z Krosna 2017 roku, gdy pod moim Patronatem Honorowym odbywały się tam Drużynowe Mistrzostwa Europy Juniorów i choć nad stadionem obecnych "Wilków" wisiały czarne chmury, to pan Sasza ruszał się jak mucha w smole i zawodów nie dokończono z powodu oberwania chmury. A już w sobotę zapraszam na SEC do Motoareny w Łodzi. Patron ma swoje obowiązki, czy nie? Ryszard Czarnecki