Nagrania z duńskim trzykrotnym mistrzem świata były hitem zeszłego tygodnia w żużlowych mediach. Pedersen wrócił na tor i od razu wygrywał. To oczywiście wielka sztuka, bo na pewno spora rzesza żużlowców początkowo w ogóle nie chciałaby ryzykować jazdą spod taśmy. W trakcie samego biegu zaś zachowywałaby się asekurancko. W przypadku Pedersena jednak nic takiego nie miało miejsca. Mistrz świata z sezonów 2003, 2007 i 2008 po prostu odkręcił gaz i wygrał swój pierwszy wyjazd na tor. Powiedzmy jednak wprost, że nie miał mocnych rywali. W Debreczynie trenowało sporo mało znanych żużlowców stamtąd i z okolic, a także niektórzy duńscy zawodnicy, raczej ci mniej popularni. Wyczyn Pedersena poszedł w świat, ale nie należy robić z niego jakiegoś majstersztyku. Z trudniejszymi przeciwnikami mógłby na tym etapie sezonu sobie nie poradzić. Jakby nie patrzeć, Pedersen w zeszłym roku pojeździł kilka tygodni. Kontuzja odniesiona w czerwcu zakończyła mu starty oraz w ogóle postawiła pod znakiem zapytania dalszą karierę w tym sporcie. To jest terminator. Już się obawiają, co to będzie, gdy skończy Pedersen przez wiele lat startów na torach całej Europy i świata zyskał niezbyt chlubną łatkę brutala, który nie szanuje zdrowia rywali. Faktycznie, ilość zawinionych przez niego upadków jest potężna, ale często też po prostu brał udział w sytuacjach stykowych, a wykluczany był za "nazwisko". Sędziowie wiedzieli, że taka decyzja zawsze się obroni. Sam Pedersen zresztą okaleczał nie tylko innych zawodników. Sam przez żużel nie został niemal inwalidą. Przeszedł potwornie wymagającą rehabilitację, by wrócić na tor. Ten właśnie heroizm nieco zmienił jednak podejście do Nickiego wśród wielu kibiców. Doceniają oni to, co osiągnął i jak bardzo kocha ten sport, skoro jest dla niego gotów znów zaryzykować. Dawniej takich komentarzy nie było, mimo że Pedersen już niejeden raz wracał po paskudnych upadkach. Już teraz da się przeczytać komentarze kibiców, którzy pytają co to będzie, gdy Nickiego na torach zabraknie. W końcu ma już 46 lat. Na razie jednak na żadną emeryturę się nie wybiera. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo