Rozgrzewką i zapowiedzią emocji o ligowe punkty był mecz towarzyski rozegrany zeszłej jesieni na torze w Mścicach. Wygrali wysoko gospodarze. W lany poniedziałek do prezentacji wyjdą zupełnie inne składy. Zapowiada się ekstra widowisko. - Na milion procent pojedziemy napsuć im krwi na torze - zapowiada trener rzeszowian, Janusz Stachyra. Były zawodnik doskonale pamięta potyczki rzeszowsko-tarnowskie. Przez wiele lat był kluczowym aktorem derbowych spektakli. - Zawsze jechaliśmy wygrać - wspomina. Historia pojedynków Stali i Unii jest wyjątkowo bogata. Pierwszy raz drużyny spotkały się w 1959 roku w drugiej lidze. Ostatni raz rywalizowały w 2002 roku. Ponownie na zapleczu Ekstraligi. Do annałów i kronik przejdzie incydent Roberta Kużdzała i Janusza Ślączki w 1992 roku. Po wywrotce obydwóch, tarnowianin szybko podniósł się podszedł do leżącego rywala i zaczął go kopać. Sędzia wykluczył Ślączkę, jako sprawcę upadku. Tarnowianie natomiast nie mogą wybaczyć przeciwnikom zagrywki taktycznej w rewanżu. Na jedenastą w południe wyznaczono początek meczu, aby - zdaniem tarnowian - nie mógł zdążyć lider Unii, Simon Wigg. W tym roku największym smaczkiem mają być pojedynki Janusza Kołodzieja z Nicki Pedersenem. Obydwaj twierdzą, że nie pamiętają już incydentu, jeszcze za czasów startów Nickiego w rybnickim RKM-ie. Kibice są bardziej pamiętliwi i snują scenariusze wydarzeń na torze. Oby tylko nie doszło do upadków - martwi się Agnieszka, jak podkreśla, przede wszystkim fanka żużla. W zeszłym sezonie rozgrzała w środowisku dyskusja na temat tarnowskiej nawierzchni. Jakoby wybitnie służy miejscowym i nawet zawodnicy o największym kunszcie nie są w stanie zagrozić rozpędzonym gospodarzom, którzy doskonale znają każdą ścieżkę. - To mit.- mówi wprost Stachyra. - Kwestia ustawienia zapłonu do toru. Od tego są mechanicy. Mam nadzieję, że ze względu na wiosenną pogodę tor nie będzie twardy jak beton - spekuluje trener. W innym tonie wypowiada się Paweł Miesiąc - Tam jest specyficzny tor, trzeba się odpowiednio dopasować - mówi. Fani z Rzeszowa liczą na dobry występ Pawła, który zajął drugie miejsce w ubiegłorocznym finale Srebrnego Kasku rozegranym na tarnowskim obiekcie. - Wtedy popadał deszcz i lepiej się jechało - wspomina. - Jeszcze nie myślę o tym meczu. Czas pokaże jak będzie - dodaje. Zawodnicy nie chcą poddać się atmosferze derbów i deklarują, że będzie to dla nich zwykły mecz, jak każdy inny. - Będę chciał dać z siebie wszystko. Dobrze przy tym się bawić i przynieść jak najwięcej radości kibicom - mówi Darek Śledź. W przeciwieństwie do swoich ulubieńców, kibice żyją derbowym spotkaniem. Od kilku tygodni przeprowadzana jest zbiórka pieniędzy na wyjazd. - Przede wszystkim jedziemy dopingować naszą drużynę. Na ewentualne zaczepki odpowiemy brawami - mówi Michał Kluska, szef Klubu Kibica z Rzeszowa. - Zdajemy sobie sprawę, że pośród nas mogą znaleźć się kibice bez wyobraźni, ale za nich nie bierzemy odpowiedzialności - dodaje. Czy włodarze klubów dadzą przykład zgromadzonym na trybunach? W rozmowie przeprowadzonej kilka tygodni temu, prezes Marta Półtorak zadeklarowała przychylność wszelkim inicjatywom mającym na uwadze poprawę stosunków tarnowsko-rzeszowskich. Oby na słowach się nie skończyło. Grzegorz Drozd