Polscy juniorzy będą dominować na świecie w kolejnych latach Kolejny duży drużynowy sukces polskiej kadry juniorów, która wyjechała w piątek z Rygi ze złotymi medalami Speedway of Nations 2. Formuła tego turnieju nie jest skrojona pod nas, robi się wszystko, żeby zatruć nam życie i przerwać biało-czerwoną dominację, ale jak na razie skutecznie udaje nam się pokazywać światowym władzom figę z makiem. Podczas gdy my moglibyśmy wystawić do SoN ze dwie-trzy równorzędne ekipy, tacy Duńczycy, czy Łotysze z trudem kompletują jedną. Ktoś "na górze" na siłę próbuje wyrównać szanse, te składy są mniej liczebne, bardziej pod zawody parowe, ale z drugiej strony, łatwiej przez to zachęcić do startu nieco bardziej egzotyczne kraje, które niezbyt często mają okazję do zaprezentowania się szerszej publiczności. Dzięki takiemu, a nie innemu regulaminowi Łotysze osiągnęli historyczny wynik, wywalczyli przed własną publicznością brązowe krążki, chociaż duet Gusts-Ansviesulis miał wzmożony apetyt na szlachetniejszy kruszec. Srebro dla Duńczyków, którzy w fazie zasadniczej nieco nas postraszyli. Dla Polaków tryumf nie był bułką z masłem. W paru biegach, chłopaki się pomęczyli, a nieco spokoju w nasze szeregi wprowadziła dżokerowa zagrywka z szybką podmianką Bartka Kowalskiego na Wiktora Przyjemskiego. Dwóch z trzech naszych świeżo upieczonych mistrzów świata kończy z młodzieżowym żużlem. Mateusz Cierniak i Bartek Kowalski za rok będą już seniorami, ale nie martwiłbym się o przyszłość. Widzę ją w kolorowych barwach i przewiduję dalszą dominację na wiele lat do przodu. W poczekalni coraz śmielej łokciami rozpycha się cała plejada świetnie rokujących juniorów z leszczyńską kuźnią talentów, czy Bartoszem Bańborem i Szymonem Bańdurem na czele. Selekcjoner Dobrucki - od zera do bohatera Rok temu, o tej samej porze byliśmy w zupełnie odmiennych nastrojach. Po przegranym z kretesem Speedway of Nations seniorów na głowę selekcjonera Rafała Dobruckiego spadały bomby ciężkiego kalibru. Opinia publiczna linczowała Rafała, paliła go na stosie, a dzisiaj Dobrucki jest bohaterem narodowym, nosimy go na rękach. Jego praca się obroniła. Podwaliny, kamień węgielny pod ten dublet zbudował w dużej mierze trener i należy o tym pamiętać. Słyszałem różne opinie, że oba złożone z młodszych i starszych gwiazd reprezentacyjne zespoły poprowadziłaby sprzątaczka. To bardzo krzywdząca ocena i kompletnie się z nią nie zgadzam. Z jakiś pobudek, to Dobrucki dostał najważniejsze drużyny żużlowe w kraju nad Wisłą. Osobiście nie mam wątpliwości, że Rafał jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Cieszę się, że przewodniczący GKSŻ - Piotr Szymański i prezes PZM - Michał Sikora nie ulegli presji i nie zwolnili Rafała. Teraz zbierają tego owoce, bo dublet z w najważniejszych imprezach roku, na żużlowych Mundialach powoduje, że temat pogonienia Rafała stał się nieaktualny, a część tamtych krzykaczy chętnie postawiłoby mu pomnik. W końcu prastara zasada mówi, że wygranych się nie sądzi. Nasze społeczeństwo bardzo często przechodzi ze skrajności w skrajność. Jak zwyciężasz możesz wszystko, jesteś Bogiem, ale kiedyś przegrywasz od razu spadasz na dno i zamieniasz się dziada. Rafał ma 49 lat, co ten człowiek zmienił w swoim warsztacie przez dwanaście miesięcy? Podpowiadam - nic. Może złapał więcej dystansu i ubrał na siebie grubszą skórę, stał się bardziej odporny na hejt i nieprzychylne komentarze.