Witold Skrzydlewski, prezes honorowy Orła Łódź wie jedno. Musi ściągnąć trenera Marka Cieślaka, żeby ratować klub, z którego zawodnicy dziś uciekają. Wielu jest jednak gotowych, by przyjść do Orła, jeśli będzie tam Cieślak. Na razie Orzeł Łódź notuje same straty Marcina Nowaka i Norberta Kościucha już w Orle nie ma. Brady Kurtz i Luke Becker szukają dla siebie lepszej opcji. Z seniorów został jedynie Niels Kristian Iversen i wydaje się, że jeśli klub będzie chciał go zatrzymać, to nie powie: nie. Iversen to jednak zdecydowanie za mało, by snuć jakiekolwiek plany. I tu nie chodzi nawet o walkę o awans, która byłaby spełnieniem marzeń prezesa. Już w tym roku Skrzydlewski oferował zawodnikom wielkie premie za finał i wygranie ligi. Drużyna skończyła sezon na półfinale, choć trzeba przyznać, że dzielnie walczyła w play-off ze Stelmet Falubazem, a potem z Cellfast Wilkami. Z Cieślakiem mogą przyjść Jamróg i Pawlicki Za rok może być jednak trudno nawet powtórzyć ten wynik, a co dopiero przebić. Zwłaszcza jeśli Kurtz i Becker znajdą nowe kluby. Dlatego w Łodzi potrzeba Cieślaka. Jego przyjście mogłoby się przełożyć na dwa hitowe transfery. Chodzi o Jakuba Jamroga i Przemysława Pawlickiego. Ta dwójka z pewnością pozwoliłaby szybko zapomnieć o rozstaniu z Nowakiem i Kościuchem. Sportowo byłby to krok do przodu. Dwójki, która odeszła nawet nie ma co porównywać z duetem Jamróg, Pawlicki, bo dzieli ich przepaść. I tu pojawia się problem. Trener Cieślak ma umowę z Grupą Azoty. To deal reklamowy, a Cieślak jest oddelegowany przez spółkę do drugoligowej Unii Tarnów, gdzie jest konsultantem. I stamtąd musiałby go wyrwać Skrzydlewski. Łatwe to nie będzie, bo Cieślak jest zadowolony ze współpracy z GA w tym roku, a Unia bardzo chce go w kolejnym. Jedyną nadzieją dla Orła jest to, że GA będzie musiała kroić wydatki. W tej chwili produkcja stoi z powodu cen na rynku gazu. Czytaj także: Nie tylko Zmarzlik rozbił bank. Miliony na ścianie wschodniej