Wygrana Motoru we Wrocławiu przed play-offami? To nic nie znaczy Na żużlowy stół wjeżdża danie główne czyli faza play-off. Finał - będzie wykwintnym deserem, ale aby się w nim znaleźć należy wygrać dwa dwumecze. Dwa, bo formuła zaproponowana przez władze polskiego żużla w zeszłym roku czyli rozszerzenie play-offów do sześciu klubów w sumie się sprawdziła. Oczywiście malkontentów będzie zawsze sporo, a taki mecz "o nic", jak ostatnio w Krośnie między Cellfast Wilkami a Fogo Unią może być tylko wodą na młyn tychże malkontentów. W najważniejszym i kończącym rundę zasadniczą meczu PGE Ekstraligi lider przegrał u siebie z mistrzem kraju. Dla wielu kibiców Platinum Motoru był to powrót wiary, że obroni on tytuł w tym sezonie. Dla niektórych fanów Betard Sparty mógł to być moment pewnego zwątpienia, bo przecież goście jechali w osłabieniu, a mimo to wywieźli i wiktorię i bonus. Co ja na to? Radzę Lublinowi nie cieszyć się przedwcześnie, a Wrocławiowi nie gasić nadziei. Oto okoliczności w świetle których z całą pewnością jeszcze nic się nie rozstrzygnęło. Po pierwsze szefostwo Sparty jest zbyt cwane, aby zaprosić najgroźniejszego rywala na taki sam tor, na jakim będą rywalizować o finał czy w finale. Teraz nawierzchnia była mniej więcej tak samo twarda, jak podczas Drużynowego Pucharu Świata. Na tym torze ścigało się już dwóch kluczowych zawodników Motoru czyli Zmarzlik i Kubera. Nie było żadnego powodu, aby teraz szykować tor odmienny czyli taki, jaki może być w decydującej fazie za parę tygodni. Tym razem szczególnie uprzywilejowane były pola pierwsze i czwarte - tak wcale nie musi być w kolejnym meczu na szczycie Wrocław-Lublin. Tyle uwagi poświeciłem torowi, bo po ostatnim meczu Sparty z Motorem, żaden z przyjezdnych nie ma ani o milimetr więcej wiedzy na temat toru na Stadionie Olimpijskim, który będzie areną rywalizacji obu drużyn, gdy na szali położy się medale. "Bruce Lee" Woffinden będzie groźny tylko na torze Oczywiście, żeby wrocławianie po dwóch latach odzyskali tytuł mistrza kraju, muszą najpierw wyeliminować Unie Leszno, a więc jeden z dwóch zespołów, z którym przegrali w sezonie zasadniczym - i jednocześnie, z którym przegrali po raz pierwszy w 2023 roku. Unia Leszno chciała trafić na Wrocław - i trafiła. Żużlowy klasyk znów zawita Stadion im. Alfreda Smoczyka, a potem będzie na Stadionie Olimpijskim. Mimo wakacyjnej pory na ostatnim meczu w Lesznie szykuje się większa frekwencja niż zwykle. Na szczęście tym razem Tai Woffinden nie będzie jak Bruce Lee - "karate- mistrz". Żużlowy sezon wchodzi w decydującą fazę ! Wreszcie!