Dariusz Ostafiński, Interia: Kibice piszą, że prezesowi Mrozkowi trzeba pomnik postawić za to, że trzy lata temu nazwał Grigorija Łagutę "perfidną ruską świnią". Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik: Tak naprawdę, to śmiać mi się chce z tego wszystkiego. Ja to mam teraz pytanie do tych, co na mnie w tamtej sprawie donosili. Jak oni się czują? A kto donosił? - Jak już postępowanie sądowe przeciwko mnie się skończyło ... Z jakim skutkiem? - Dostałem wyrok warunkowo umarzający postępowanie na okres próby jednego roku. To kto donosił? - Jak się postępowanie skończyło, to poprosiłem o akta sprawy i jakież było moje zdziwienie, jak poczytałem, co niektórzy mówili. Zwłaszcza że publiczni wyrażali inne zdanie, wręcz solidaryzowali się ze mną. Wciąż pan nie odpowiedział na pytanie. - Strasznie pan niecierpliwy. Przeglądając akta, zobaczyłem, ze cały proces uruchomił mecenas Jerzy Synowiec. Nie wiem, z jakiego powodu. Prawdopodobnie chciał zrobić reklamę swojej kancelarii. W zeznaniach najciekawsze były zeznania pokrzywdzonego Łaguty, którego przesłuchali na jakimś meczu w Lublinie. On mówił, że nie ma żalu, urazu, że dalej jesteśmy w normalnych stosunkach. Wciąż brak mi odpowiedzi. - A ona jest taka, że materiał dowodowy zabezpieczał Jakub Kęba, prezes Motoru Lublin. Teraz on stoi z panem w jednym szeregu, bo wyrzucił Łagutę z klubu. - Nigdy nie będę z panem Kępą w jednym szeregu. On nigdy nie był i nie będzie moim kumplem. W sprawie wykluczenia Rosjan z ligi w ramach sankcji zachował się jednak honorowo. - Nie zachował się jednak honorowo sięgając po Łagutę po jego powrocie z zawieszenia za doping. Jakby to była inna dyscyplina, to promotorzy umówiliby się, że nikt nie bierze Łaguty, że ten jedzie w klubie, któremu narobił szkód. Tutaj tego nie było A pan nie chciał wtedy dać Łagucie gwiazdorskiego kontraktu, bo stracił przez niego miliony na spadku z Ekstraligi. - To jest jakby oczywiste, że nie chciałem dać gwiazdorskiej umowy. Nie chciałem też jednak, żeby jeździł za darmo. Zaproponowałem mu umowę na poziomie Woryny czy Batchelora. To był kontrakt lidera pierwszoligowej drużyny. Wracając do prezesa Kępy, to jestem w stanie zrozumieć pana żal za tamto odbicie panu zawodnika, ale teraz go jednak skreślił z kadry. - Czemu tworzy pan świat równoległy. Nie róbcie z pana Kępy Boga, bo tak nie jest. A jak jest? - Jest tak, że pod latarnią jest najciemniej. Pół Polski mówi i pisze, że na zgrupowaniu Motoru był incydent między Łagutą i Michelsen. Ostatnio Hampel w wywiadzie dla was też mówił, że miał gorącą rozmowę z Łagutą. Panowie zawodnicy z Motoru poszli do prezesa i powiedzieli mu, że nie chcą z Łagutą jeździć, a Kępa za trzy minuty ogłosił to jako swoją decyzję. Zostawmy jednak Motor, bo to nie mój klub, a prezesa Kępy mi nie żal. Decyzje PZM i FIM o wykluczeniu Rosjan były słuszne? - Nigdy nie ma tak, że coś jest na sto procent słuszne w jedną stronę. To jest z pewnością decyzja krzywdząca do jakiegoś stopnia zawodników. To nie oni zaatakowali Ukrainę, nie biorą w tej wojnie czynnego udziału, a cierpią wyłącznie, dlatego że są Rosjanami. Ja jednak nie polemizuję. Taka decyzja miała, musiała zapaść. Panowie Sikora, Stępniewski i Szymański, czyli władze polskiego żużla, stanęli na wysokości zadania. Nie zrobili furtki dla Rosjan z polskim czy łotewskimi paszportami. Pan kiedyś mówił, że kiedy walczył o Łagutę w POLADA, to inni prezesi krytykowali pana w mediach, a po zakończeniu wywiadu łapali za telefon i dzwonili do Łaguta proponując mu kontrakt. - Na sto procent tak było, dlatego kiedyś, jak byłem na zebraniu w Ekstralidze, to powiedziałem, że prezesi są złem, bo są obłudni. I dostałem za to karę. Myśli pan, że teraz, zaraz zaczną się gierki wokół Rosjan. - Odpowiem tak samo, jak na poprzednie pytanie. Na sto procent tak będzie. Musimy patrzeć na rozwój wydarzeń. Jak tylko ta wojna, daj Panie Boże, się szybko skończy, to zaraz zaczną się zabiegi, żeby znieść sankcje. Jak pewnego pięknego dnia ukaże się komunikat, że Rosjanie mogą wrócić, to za minutę ich telefony zaczną się grzać. Nikt nie będzie pamiętał tego, co gadali i robili, gdy zaczęła się wojna. Wtedy źli będą dziennikarze, bo pisali negatywnie o Rosjanach? - Tak będzie. Czyli przesadzamy, opisując i komentując wszystko, co jest związane z rosyjskimi żużlowcami? - Tego nie powiedziałem. Dziennikarze są po to, żeby pisać prawdę. Zawsze znajdzie się grupa idiotów, którzy mają świat równoległy i widzą to inaczej. Plują na dziennikarzy, prezesów. Ja mam taką grupę w Rybniku. To są ludzie nieszczęśliwi. Prawda jednak zawsze się obroni. Pan wspomniał na początku, że pomniki chcą mi stawiać. Słyszę też, że jest kolejka chętnych, żeby ze mną piwo wypić. Trzy lata temu byłem wrogiem publicznym. Oczywiście nie podniecam się tym, że to się zmieniło. Sytuacja jest dynamiczna, zaraz znowu będę złym człowiekiem. Adam Krużyński z Apatora Toruń stwierdza jednak, że zaszczuliśmy Rosjan. Ma na myśli media i zwykłych ludzi. - Pamiętajmy o jednej rzeczy. Kibice domagają się sensacyjnych informacji, żeby było rąbnięcie. W przypadku Rosjan łatwo o takowe, bo bez względu na to, co zrobią, zawsze dostaną w tyłek. Jak nie w Polsce, to w Rosji. Każda ich odpowiedź będzie zła. Nam się wydaje, że oni zrobili mało, ale zawieszenie Sajfutdinowa i Tarasienki przez rosyjską federację pokazuje, że Rosjanom to nasze "za mało" wystarczyło do ukarania żużlowców. Dla nich to nie jest prosta sprawa. Fajną rzecz powiedział Jarek Hampel. On się dziwi, że ci Rosjanie stąd, choć mają dostęp do wolnych mediów, nie potrafią wyciągać wniosków. A powinni sobie usiąść na spokojnie i to zrobić. Nie są skazani na propagandę. Dobrze, ale ja pytam, czy ich zaszczuliśmy? - To jest taka polska retoryka. Jakby media nic nie pisały, to byłoby źle, a jak piszą, to też niedobrze. Trudno wszystkim dogodzić, znaleźć złoty środek. A pana zawodnik Siergiej Łogaczow został zaszczuty? - Nie sądzę. Jakoś sobie poradził, choć początkowo ludzie mu jakieś dziwne rzeczy pisali. Kiedy jednak temperatura opadła, to wszystko stało się bardziej normalne. Co z nim? - Będzie pracował w klubie jako mechanik. I jak ktoś ma z tym problem, to niech do mnie pisze lub dzwoni. Bo pewnie zaraz się kilku znawców znajdzie, co zaczną pisać, że źle zrobiłem. A do tego dołożą, jakim samochodem jeżdżę i parę innych głupot. Niektórzy mają za dużo wolnego czasu. Jaki ma pan stosunek do Aveliny Łaguty, żony mistrza, która teraz mówi, że płacze z powodu wojny, a jej post o wybitych szybach w ambasadzie został źle odebrany. Podobnie jak zawarte w opisie konta na Instagramie powiedzenie: psy szczekają, a karawana jedzie dalej. - Media społecznościowe mają dwie strony. Jak ludzie mają dużo wolnego czasu, to piszą, gdzie i po co są i co akurat robią. Potem różnie jest to odbierane. A ja mam taką radę, żeby każdy zajął się robotą, zamiast wrzucać zbędne rzeczy. Potem nie będzie kłopotów. Ja nie mam konta nigdzie, nie czytam bzdur, nie piszę i dobrze mi z tym. Brak Łogaczowa, to duży problem? - Tak, ale jakieś rozwiązanie będzie. Działania są prowadzone, trzeba poczekać na przepisy, bo na razie dużo się o tym mówi, a na papierze nie ma nic. Wróci Rune Holta? - Nie powiem, kto to będzie. Nie mam żadnych uprzedzeń w stosunku do Runego, ale ja nie wiem, czy będzie mnie na niego stać. Jeśli nie, to podziękuję. Ja do bankructwa klubu nie doprowadzę. I to jest moje przesłanie dla tych, co rzucają w sieci złote myśli. Przez 10 lat ROW dobrze funkcjonuje i nie ma mowy o problemach finansowych. A jak było do 2012, to wszyscy wiedzą. Dla mnie finanse są najważniejsze, tego nic nie zmieni. A tych od bzdur zapraszam na kawę. Pogadamy w cztery oczy, wyjaśnię.