Miesiąc temu Siergiej Gołownia, działacz żużlowy z Równego, mówił nam, że jak Putin ruszy, to chłopcy chwycą za karabiny. Wtedy jednak miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, że prezydent Rosji gromadzi wojska na granicy, żeby wymusić na Ukrainie pewne decyzje, żeby posadzić swojego człowieka na fotelu prezydenta. - Dziś mówi o demilitaryzacji Ukrainy, a w okręgach Ługańskim i donieckim mamy wojnę - opowiada Gołownia. O żużlu na Ukrainie można w tym roku zapomnieć - Przez to wszystko, co się dzieje, to w tym roku o żużlu na Ukrainie można zapomnieć - dodaje nasz rozmówca. - A żużlowcy z Rosji mogą się tu nie pokazywać przez najbliższe dziesięć lat, bo nie będą mile widziani. Wiem, nie ich wina, ale tak to działa. Zresztą czytam, że u was też burza wokół barażu z Rosją, że trwa dyskusja, czy reprezentacja polskich piłkarzy ma jechać na ten mecz. Gołownia jest przeciwny mieszaniu polityki ze sportem. Wie, że Putina sankcje wobec jego zawodników nie ruszą. Nawet powieka mu nie drgnie jeśli zawiesimy rosyjskich żużlowców, wykluczając ich z ligi i Grand Prix. - Putin nie mówi "my", on mówi "ja" - podkreśla żużlowy działacz. W Równem, gdzie mieszka Gołownia, na razie jest spokojnie. - W środę było ciekawie, bo na stacji benzynowej w Równem zatrzymali się prezydenci Polski i Litwy. Zrobili sobie kwadrans pauzy. Mieli swoje jedzenie, tylko kawę kupili. Mam nawet zdjęcie prezydenta Dudy. Panowie bardzo się spieszyli. Jakby bali się, że wojna zaraz wybuchnie - opowiada Gołownia. Ukraina panikuje, ludzie pod bankomatami i w sklepach - W każdym razie u nas na razie spokojnie. Za to na wschodzie prowokacje i wojna. Na szczęście nasza armia odbiła ważną wieś, zestrzeliła też kilka samolotów. Łatwo Putinowi nie będzie. Nasz prezydent już ogłosił mobilizację. Ludzie po wojskowej służbie muszą być gotowi na to, że w każdej chwili zostaną wezwani. Wszyscy w wieku od 18 do 60 lat mogą się spodziewać wezwania. Niewykluczone, że ja też pójdę na wojnę - przyznaje. Gołownia był w środę na spotkaniu w urzędzie miasta, gdzie ustalono, że szkoły i przedszkola będą przygotowane na ośrodki dla uchodźców. - Tam będzie jedzenie, miejsce do spania. Musimy być gotowi. W miarę rozwoju sytuacji ludzie na pewno będą chcieli uciekać, a my musimy być na to przygotowani - komentuje. - Od czwartku, piątej rano, nasz świat się zmienił, a życie stanęło na głowie. Cała Ukraina spanikowała. Dużo ludzi stoi w kolejkach pod bankomatami. Wyciągają pieniądze, boją się, że zaraz ich zabraknie. To samo dzieje się w sklepach. Półki pustoszeją w szybkim tempie. Na bieżąco śledzimy też komunikaty naszych władz, żeby wiedzieć, co robić i jak się zachować. My w Równem na razie jesteśmy 1000 kilometrów od wojny, ale kto wie, co będzie za kilka dni. Dotąd mieliśmy nadzieję, że wojny nie będzie, a teraz to już trudno cokolwiek przewidzieć