Sebastian Zwiewka, Interia: Dlaczego Orzeł Łódź? Miał pan więcej propozycji.Mateusz Bartkowiak, zawodnik H. Skrzydlewska Orła Łódź: Ten klub wydawał się najbardziej zdeterminowany podczas rozmów i wykazał największe zainteresowanie. To prawda, miałem oferty z innych ośrodków pierwszoligowych, ale uważam, że wypożyczenie do Łodzi jest dobrym posunięciem. Mogę mieć dużo możliwości do jazdy, mamy młody i ambitny zespół, każdy w nim ma coś do udowodnienia. Do tego piękny stadion, bardzo fajny, techniczny tor.Słyszałem, że ze Stali nikt pana nie wyrzucał. Zdradzi pan kulisy rozmów z prezesem Waldemarem Sadowskim?- Mogę powiedzieć, że decyzja została podjęta wspólnie z działaczami Stali. To był mój wybór, to ja chciałem zejść klasę rozgrywkową niżej. Porozmawialiśmy na ten temat, podałem wszystkie "za" i "przeciw". Działacze się ze mną zgodzili i zapalili zielone światło na wypożyczenie do I ligi. Dziękuję im za to. Zrozumieli moje potrzeby i pozwolili rozwijać się w innym miejscu. Trener debiutant będzie miał kłopoty? Ten transfer może go uratowaćDlaczego więc postanowił pan zmienić klimat?- Wyobrażałem sobie, że będę na innym poziomie sportowym, niż jestem teraz. Z uwagi na to, że miałem sporo kontuzji, to nie potrafiłem się przełamać i pokazać pełni swojego potencjału. Liczę na to, że zrobię to w przyszłym roku w barwach Orła Łódź. W niższej klasie rozgrywkowej chcę się odbudować. Poziom jest trochę łatwiejszy niż w PGE Ekstralidze, dlatego uważam, że będzie o to łatwiej. Powinienem też mieć większą częstotliwość startów. Chciałbym się dobrze zaprezentować, pokazać ten potencjał. Było tak jak pan mówi - ze Stali nikt mnie nie wyrzucał. Prezes nawet chciał, żebym został, ale potrzebuję zrobić krok w tył, by później wykonać dwa do przodu.Ktoś doradził panu zmianę klubu?- Konsultowałem to z rodziną, z teamem, ze sponsorami, a także z gorzowskim klubem. Popytałem też zawodników. Przede wszystkim było to zgodne z tym, co ja chcę. Uważam, że podjąłem właściwą decyzję. Pozostaje mi tylko pokazać to na torze. Bartkowiak: Współpraca ze Stalą? Na nic nie mogę narzekać Jak współpracowało się panu z gorzowskim klubem po powrocie z wypożyczenia z Grudziądza?- Naprawdę nie mogę na nic narzekać. Mówiąc krótko - gdybym był lepszym zawodnikiem, niż jestem teraz, to na pewno zostałbym w Gorzowie. Miałem wsparcie zarządu, trenera, chłopaków z klubu. Pod tym względem wszystko było w porządku. Raz jeszcze dziękuję działaczom za uszanowanie mojej decyzji. Kibice mogą na nią reagować różnie. Niektórzy pewnie uszanują, a niektórzy nie.Zgodzi się pan, że wychowankowi zawsze jest najtrudniej w domu, jeśli nie idzie? Wtedy komentarze najbardziej uderzają w wychowanków. W pana kierunku też zdarzały się negatywne wpisy.- Szczerze mówiąc, to nawet o tym nie wiem. Nie prowadzę swoich social mediów, prowadzi to za mnie kolega. Nie jestem kotem internetu (śmiech). Szczere wyznanie zawodnika. "Niektórzy odwrócili się ode mnie plecami"Nie był pan zmęczony jazdą w PGE Ekstralidze? Trochę się pan nacierpiał, mam na myśli liczne kontuzje.- Tam jeżdżą najlepsi zawodnicy na świecie. Żużel to jest wąskie grono i nie ma miejsca na słabe jednostki, na słabych zawodników. Jak przez dwa miesiące leżysz w łóżku, złamana ręka wisi, a ludzie cały czas jeżdżą, trenują, zdobywają doświadczenie, są w rytmie startowym. Po powrocie dało się odczuć, że inni są o te dwa miesiące do przodu. U mnie przez dwa lata trochę się to nawarstwiło. Ciężko było mi nadrobić zaległości i złapać odpowiedni rytm. Zejście klasę rozgrywkową niżej może mi tylko i wyłącznie pomóc. Wierzę w to.Kontuzje zostają w głowie zawodnika? Jest strach przed kolejnym złamaniem, czy nie ma blokady w momencie wyjazdu na tor?- Tak i nie. Niekiedy jest to mobilizujące, wraca się świeżym, ale potem gdzieś ta przerwa wychodzi. Nie zapamięta się konkretnego ustawienia, tego biegu się nie odjedzie, te zawody mnie ominęły, a mogły mnie sporo nauczyć. Bardziej pod tym kątem mogę powiedzieć. Bariera psychiczna? To już zależy, każdy zawodnik inaczej to odreagowuje. Większość traci rytm. Zawody uciekają, a prawda jest taka, że mamy mało meczów w sezonie. Później jakoś to trzeba nadrabiać. Czy Bartosz Zmarzlik pomaga młodszym zawodnikom? Plusem dla każdego wychowanka Stali Gorzów jest trenowanie pod okiem takiego fachowca jak Stanisław Chomski, ale z drugiej strony kibice o wszystkich młodych zawodnikach mówią "drugi Zmarzlik". Podobnie było z panem. Czy takie słowa przeszkadzały?- Nie zwracałem na to uwagi, bo uważam, że każdy zawodnik ma inną ścieżkę. Gdy ktoś mi mówił "Będziesz drugim Zmarzlikiem", to ja zawsze odpowiadałem, że chcę być pierwszym Bartkowiakiem. Może to środowisko miało takie ciśnienie? Ja na pewno nie. To zależy już od osoby, ja chciałem być pierwszym Bartkowiakiem i tyle.Jak już mówimy o Zmarzliku, to jak jeździ się z nim w drużynie? Pomaga, czy skupia się głównie na sobie?- Nie mogę narzekać, bo kiedy tylko dzwoniłem i o coś pytałem, to zawsze odpowiadał. Pomagał, doradzał. Jak poprosiłem go o to, żeby spojrzał, jak jeżdżę, nigdy nie widział w tym problemu. Oglądał i mówił, co robię dobrze, co źle, a co wymaga poprawy. Pod tym względem współpraca naprawdę przebiegała bez zarzutów.Po odejściu Zmarzlika do Platinum Motoru Lublin kontakt się urwał?- Wiadomo, że trochę się urwał. Jest teraz w innym klubie, ma inne cele sportowe. Nie mieliśmy już takiego kontaktu, ale to akurat jest zupełnie normalne. Cele Bartkowiaka na następny sezon W I lidze chce pan poczuć smak wygrywania z seniorami? Nie da się ukryć, że ostatni rok startów w gronie juniorów będzie dla pana kluczowy.- Tak, dokładnie. Chcę nabyć taki gen wygrywania i po prostu wdrożyć go w życie. Chcę wygrywać więcej z seniorami i częściej wyjeżdżać na tor. Były zawodnik nie zostawił na nich suchej nitki. Został oszukany?Cel na sezon 2024?- Nabyć gen zwycięstwa, zdobywać dużo punktów, cieszyć się z jazdy, przeprowadzać skuteczne analizy po zawodach, wygrywać starty i dobrze się przygotować do sezonu. Przede wszystkim chcę mieć szczęście, bo tego zawsze mi brakowało.TOP3 juniorów w I lidze, to cel minimum?- Jest też dużo innych dobrych juniorów, ale oczywiście, że celuję w TOP3. Chciałbym nawet zostać najlepszym juniorem w tej I lidze. Postaram się wykorzystać moje doświadczenie z PGE Ekstraligi, będę na tym doświadczeniu bazował. Nie zapominajmy jednak, że będę poznawał pierwszoligowe tory. Tego wcześniej nie miałem. Kluczem będzie dopasowanie się do łódzkiej Motoareny, resztę będę poznawał. Znam jeszcze wersję ligową toru w Krośnie. Na pozostałych jeździłem tylko na młodzieżówkach, ale tory z zawodów juniorskich a ligowych, to już dwa inne światy.Za rok będzie pan chciał zaczepić się w I lidze na pozycji U24, czy jednak po cichu liczy pan na powrót do PGE Ekstraligi?- Na nic nie liczę. Jak będę uważał, że jestem gotowy na PGE Ekstraligę, to do niej pójdę, bo wtedy na pewno będę prezentował wystarczający poziom sportowy, aby tam się ścigać. Jeśli stwierdzę, że powinienem jeszcze pojeździć w I lidze, wtedy nic się nie stanie. Dalej tam będę jeździł. Czas na takie rozliczenie przyjdzie dopiero po sezonie 2024. I liga nie jest słaba, pozycja U24 jest jak najbardziej OK. Zawodnicy przechodzący z roli juniora do seniora odczuwają różnicę. Odpada przecież pierwszy wyścig z młodzieżowcami i pod taśmą stoją bardziej doświadczeni zawodnicy.Jak spędzi pan okres zimowy?- Troszkę chcę zmienić moje przygotowania, dosprzętowić się i posprawdzać co się nadaje, a co nie. To też czas na solidne zakupy.