Co najczęściej robi zawodnik, który kończy aktywną żużlową karierę? Stara się zaczepić gdzieś w roli mechanika. Zwykle u jakiegoś innego zawodnika, bo choć jest to praca w której podczas sezonu w zasadzie nie ma chwili na wytchnienie, to jednak całkiem nieźle można zarobić i przy okazji trzymać się ukochanej dyscypliny. Dlatego większość byłych żużlowców w wieku 22-25 lat takie właśnie kroki podejmuje. Bo to ci młodzi seniorzy najczęściej decydują się na zmianę "stanowiska pracy" w żużlu. Inaczej postąpił Denis Zieliński, czyli były żużlowiec klubów z Torunia, Grudziądza czy Krosna. On postanowił nie szukać dla siebie innej roli w żużlu. Wykorzystuje zdobyte w okresach przygotowawczych doświadczenie i ogłasza się jako trener personalny. Tym samym poszedł drogą Pawła Staniszewskiego, byłego zawodnika Polonii Piła. On także wybrał tę branżę i to już naprawdę na poważnie. Muskularna sylwetka Staniszewskiego robi duże wrażenie. W niczym nie przypomina już żużlowca, choć zawsze był dobrze zbudowany. Kiedyś mówiła o Zielińskim cała żużlowa Polska Denis Zieliński kilka lat temu - jeszcze przed debiutem w lidze - był określany mianem wielkiego talentu. Nic więc dziwnego, że wszyscy bardzo interesowali się jego pierwszymi startami. Wszem i wobec mówiło się także o dobrej sytuacji finansowej jego rodziców, która to miała pomóc nastolatkowi w osiągnięciu sukcesu. Od najmłodszych lat pisało się, że Zieliński sprzętowo jest uzbrojony po zęby. Czy tak było, to już inna sprawa. W każdym razie tą kariera potoczyła się w rozczarowujący sposób. Urodziny w 2002 roku były już żużlowiec tak naprawdę poza pojedynczymi wyskokami niczego specjalnego na torach nie pokazał. W ostatnich dwóch latach startów nawet w biegach juniorskich nie był faworytem do zdobycia punktów. Było jasne, że po sezonie czeka go trudna decyzja, bo skończył wiek młodzieżowca. Zieliński nie wahał się zbyt długo. Szybko ogłosił, że daje sobie spokój z żużlem. Mógł startować jeszcze w Ekstralidze U24, ale taka opcja widocznie go nie interesowała.