Informacja o dopingowej wpadce Grigorija Łaguty spadła na śląskie miasteczko jak grom z jasnego nieba. Do momentu jej ogłoszenia wszystkim wydawało się, że ROW zajmie spokojne miejsce w środku tabeli, a z PGE Ekstraligą pożegna się drużyna z Torunia. Zawieszenie lidera rybniczan wywróciło cały układ sił do góry nogami. Mrozek jak adwokat diabła - W 2017 drużyna była zbilansowana, zawodnicy zostali dobrani charakterologicznie, jechaliśmy dobrze - wspomina prezes Krzysztof Mrozek. - Moim zdaniem pewne miejsce w środku tabeli, aż tu Wojtek Stępniewski zadzwonił i zapytał, czy stoję, czy siedzę, bo ma dla mnie porażającą informację: jeden z twoich zawodników był na dopingu. Wojtek zrobił mi fajny prezent, bo akurat zadzwonił w dniu moich urodzin. Od tego dnia wszystko się rozwaliło w drobny mak - diagnozuje działacz. Kibice do dziś wspominają zawziętość Mrozka w obronie zawodnika, w którego organizmie wykryto meldonium. Prezes wcielił się w rolę swoistego "adwokata diabła" pojawiał się na rozprawach z grubą teczką i robił wszystko, by doszło do uniewinnienia, a przynajmniej możliwie najłagodniejszego wymierzenia kary wobec Łaguty. - W tym czasie, na tyle ile mogłem, zaangażowałem się w pomoc przede wszystkim zawodnikowi, a pośrednio przecież też klubowi. Nie wiem, czy teraz, w podobnej sytuacji zachowałbym się tak samo. Każda sytuacja jest inna. To zależy od zawodnika oraz potencjalnej korzyści dla klubu - wyrokuje po czasie. Łaguta i Mrozek prawie wywołali skandal dyplomatyczny Jeszcze większym szokiem dla środowiska była wieść, że po zakończeniu karencji Grigorij Łaguta nie wróci do drużyny ROW-u Rybnik. Na kilka miesięcy przed rozpoczęciem sezonu porozumieniem z Rosjaninem pochwalił się Jakub Kępa - prezes Motoru Lublin. Tak ogromnej afery nie było w żużlu od lat. Krzysztof Mrozek zwołał wówczas kultowe już spotkanie z kibicami, podczas którego nieomal wywołał skandal dyplomatyczny nazywając byłego zawodnika "perfidną ruską świnią". Muszę definitywnie zdementować zarzuty kibiców w moją stronę, że nie zabezpieczyłem się odpowiednio w stosunku do dalszej jazdy Grigorija w Rybniku. W dokumentacji sprawy dyscyplinarnej Grigorija, która jest w POLADA, a przecież kopie tych dokumentów otrzymywał również pełnomocnik PZM/EŻ Sp. z o.o. jest podpisane przez niego w towarzystwie jego Pełnomocnika Pana Klimczyka zobowiązanie do startów w rybnickim klubie po zakończeniu karencji do końca sezonu 2020 r - tłumaczy. Działacz twierdzi również, że nie zamierza chować urazy. - Dla mnie to już historia. Nie ma do czego wracać. Griszy życzę samych trójek na torze. Wybaczyłem, ale nie zapomniałem - zapewnia. Mrozek postanowił również odpowiedzieć tym kibicom, którzy wytykają mu niewyegzekwowanie od zawodnika odszkodowania za odstąpienie od umowy. - Temat odszkodowania od każdego potencjalnego zawodnika, który odbywa czy też odbył karencję, jest tematem trudnym do wyegzekwowania - tłumaczy. Powinno się to robić z powództwa cywilnego w sądzie powszechnym, ale sądy odsyłają do trybunałów związkowych. Sprawy się toczą latami. Klub musi wpłacić w pieniądzu kaucję osiem procent kwoty, o którą pozywa. Te pieniądze są zamrożone na lata - wyjaśnia. Po latach batalii sądowych ma wyrok, który może powiesić na ścianie w budynku klubowym, bo zawodnik prawdopodobnie zakończył karierę i wrócił do domu na drugi koniec świata. Pyrrusowe zwycięstwo - twierdzi.