14 grudnia mamy poznać to, co wielu kibiców nurtuje od dawna - terminarz polskich lig żużlowych. I oczywiście jak co roku, mamy tu liczne dyskusje na temat tego, czy kolejność rywali w lidze, nagromadzenie np. trudnych przeciwników w krótkim odstępie czasu czy określony mecz w pierwszej kolejce mają jakieś znaczenie. Zdania jak zawsze są podzielone. Jedni mówią, że takie dywagacje w ogóle nie mają sensu, inni że terminarz ma wielkie przełożenie na to, co się będzie działo w dalszej fazie sezonu i jak komu ułoży się los. Postanowiliśmy więc zapytać "u źródła". Andrzej Huszcza to jeden z najbardziej znanych polskich żużlowców w historii. Z Falubazem osiągnął wiele sukcesów w polskiej lidze, indywidualnie został mistrzem Polski. Do 50. roku życia jeździł w lidze. - Gdy ja jeździłem, nie miał dla mnie żadnego. Przecież prędzej czy później i tak z każdym trzeba jechać. Ja nawet nie znałem tego terminarza. Każdy rywal koniec końców do ciebie przyjedzie, a i ty musisz wreszcie na dany wyjazd pojechać. Takie mówienie o jakimś znaczeniu terminarza w kontekście pozycji w lidze określonej drużyny to bezsens - rozwiewa wątpliwości. Beniaminek musi zaczynać u siebie? Huszcza mówi o zagrożeniach Często mówi się, że aby uniknąć kłopotów beniaminka już od samego początku, należy dać mu w miarę osiągalnego rywala w pierwszej kolejce. A najlepiej, żeby był to mecz u siebie. Wszystko po to, by była szansa na zwycięstwo. Ewentualna wysoka porażka może podciąć skrzydła i odebrać wiarę we własne możliwości. Mieliśmy już w przeszłości takie sytuacje. Ten pomysł z pomocą dla beniaminka Andrzej Huszcza także ocenia dość sceptycznie. - Ok, dajemy beniaminkowi średniego rywala w pierwszej kolejce, a do tego spotkanie rozegrane u siebie. I ten beniaminek dostaje srogo "w torbę". Co to da? Poczucie totalnej słabości, jeszcz gorsze pod kątem dalszej fazy sezonu. To już lepiej dostać na wyjeździe od jakiegoś potentata. Tu nie ma złotego środka. Trzeba jechać od początku, bo liga nikomu nie może dawać taryfu ulgowej - zakończył.