Podczas gdy w Polsce jesteśmy w ostatniej fazie przygotowań do sezonu ligowego, w Argentynie jeździli w najlepsze. Cykl mistrzostw tego kraju już się zakończył (kolejny raz wygrał go Patryk Wojdyło), ale niestety nie obyło się bez fatalnych upadków. Podczas jednej z ostatnich rund straszne zderzenie zaliczyli Facundo Albin i Nicolas Covatti. Temu pierwszemu podniosło przednie koło i stracił panowanie nad motocyklem. Pomknął w kierunku jadącego bliżej bandy Covattiego i spowodował jego upadek, samemu też uderzając w bandę. Całe zajście wyglądało fatalnie. Kibice liczyli się z każdym możliwym skutkiem tej sytuacji, bo zawodnicy uderzyli w bandę złożoną z opon i desek. Trudno uwierzyć, że pomimo tak wielu groźnych upadków, żużlowcy wciąż ryzykują zdrowiem na torach nieprzygotowanych do poważnej rywalizacji. Covatti solidnie się połamał, ale i tak może mówić o wielkim szczęściu. Uderzenie było bardzo podobne do tego, które odebrało życie Rifowi Saitgariejewowi. On też uderzył w słupek od bandy, a konkretniej od bramy. I on tyle szczęścia nie miał. Covatti pokazał zdjęcia ze szpitala. Boli od samego patrzenia Mimo fatalnej kontuzji Nicolas Covatti nie traci pozytywnego nastawienia i deklaruje, że wróci na tor, tylko jeszcze nie wie kiedy. Prawda jest taka, że musi liczyć się nawet z całoroczną pauzą. Zawodnik pokazał zdjęcia z prześwietlenia. Widać na nim złamanie nogi. Zresztą to nie jest jedyny uraz, bo złamana jest też ręka. Zdjęcie rentgenowskie mrozi krew w żyłach, bo kość wygląda również na nieco przemieszczoną. Trudno sobie nawet wyobrazić, jaki ból musiał czuć Covatii tuż po wspomnianym upadku. Mimo ewidentnej winy Albina i kary, jaką dostanie za niebezpieczną jazdę, Covatti absolutnie nie ma pretensji do rywala, co zdążył już publicznie zakomunikować. Nicolas wychodzi z założenia, że żużel to sport, w którym na takie sytuacje trzeba być przygotowanym. Postawa godna wielkiej pochwały, bo często zdarza się że żużlowcy mają do siebie pretensje nawet nie o upadki, ale nawet o zbyt ostrą - ich zdaniem - jazdę. Przykładowo Grzegorz Walasek rok temu uderzył... kolegę z drużyny za to, że ten pojechał nie tak, jak zdaniem kapitana należało.