Drużyna z Grudziądza z jednym punktem na koncie zamyka ligową tabelę. W klubie zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, ale ciągle wierzą, że jeszcze uda się odwrócić złą kartę. Rywale pojechali dla GKM-u Ostatnia ligowa kolejka była o tyle ciekawa, że żaden zespół z dołu tabeli nie zdobył punktów. GKM mógł wkalkulować porażkę u siebie z Betard Spartą Wrocław, ale z kolei beniaminek z Krosna czy Fogo Unia Leszno z pewnością liczyli na zwycięstwa na swoich domowych torach. Jednym i drugim ta sztuka się nie udała. A to sprawia, że walka o utrzymanie może być wyjątkowo ciekawa do ostatniej kolejki. - Skupiamy się przede wszystkim na sobie. Chcemy zacząć wygrywać mecze. Oczywiście może przyjść taki moment, kiedy będziemy musieli oglądać się na rywali, ale na dzisiaj nie wiemy dokładnie, na którą ewentualnie drużynę. Jeszcze sporo kolejek przed nami. Dopiero w piątek będziemy na półmetku ligi. Dlatego uważam, że skupić musimy się przede wszystkim na sobie - komentuje dla nas ostatnie wyniki ligowe prezes GKM-u, Marcin Murawski. W Grudziądzu starają się złapać oddech po ostatnich trudnych tygodniach. Jakieś światełko w tunelu jest. Ostatni mecz przeciwko dream teamowi z Wrocławia pokazał, że podopieczni Janusza Ślączki są w stanie walczyć jak równy z równym z rywalami. - Przyznam szczerze, że odczuwamy negatywną atmosferę wokół klubu w mediach. Po każdym przegranym meczu dobijany jest gwóźdź do trumny. Co tydzień pojawiają się artykuły, że już spadliśmy. Zdajemy sobie sprawę, że nie możemy się poddać. Będziemy walczyli do końca. - Przed meczem z Wrocławiem wszyscy wskazywali nas na porażkę, a po samym spotkaniu czytałem artykuły, w których z kolei wszyscy byli zdziwieni, jakby to była jakaś sensacja. Na pewno nie byliśmy faworytem, ale tanio skóry nie sprzedaliśmy. Mamy też jakieś pozytywy po konfrontacji ze Spartą. Można zauważyć, że Max Fricke zaczął jechać. Do ładu w zasadzie doszła cała drużyna z wyjątkiem Gleba Czugunowa. To ostatnie ogniwo do odbudowania. Bardzo go potrzebujemy - zaznacza Murawski. Czy GKM da zgodę na odejście Mateusza Szczepaniaka? W najbliższej kolejce grudziądzanie udadzą się na trudny teren do Lublina. W tym meczu na punkty liczyć pewnie nie mogą, ale to spotkanie będzie idealną weryfikacją, czy ze zdrowiem Nickiego Pedersena faktycznie jest już wszystko w porządku. - Pewność będziemy mieli dopiero po meczu wyjazdowym. Na razie mamy za sobą spotkanie w Grudziądzu, po którym wiemy, że na własnym torze możemy liczyć na Nickiego. Przed nami teraz wyjazd do Lublina. Zobaczymy, jak się w nim zaprezentuje. Dopiero wtedy będziemy mądrzejsi - podkreśla prezes klubu. Gdyby z Duńczykiem było coś nie tak, to nie można wykluczyć scenariusza, że w jego miejsce w meczach wyjazdowych pojawiać się będzie Mateusz Szczepaniak. W przeciwnym razie jest szansa, że wkrótce dostanie zgodę na wypożyczenie. - Decyzja należy do trenera. Jeśli postanowi, że poradzimy sobie bez Mateusza w dalszej części sezonu, to damy mu zielone światło - zapewnia Marcin Murawski.