Szwedzki mistrz nawiązywał z pewnością do tego, że człowiek mający obowiązki rodzicielskie nie jest w stanie stuprocentowo skupić się na wykonywanym zawodzie sportowca. Do tego dochodzą nieprzespane noce i ogólny stres, którego wcześniej się nie znało. I faktycznie czasami widać po zawodnikach spadek poziomu sportowego wywołany być może głową będącą "gdzieś indziej". Da się jednak być świetnym mimo tego. A najlepszym przykładem jest Szymon Woźniak. Polak skończył w tym roku 30 lat. Już dawno temu założył rodzinę, jego dzieci mają obecnie już pięć lat. Wydawałoby się, że musi to jakoś wpłynąć na funkcjonowanie wychowanka Polonii Bydgoszcz i jego postawę na torze. Ma od jakiegoś czasu zupełnie inne obowiązki, które będą się teraz tylko potęgować. Mimo tego jego klasa sportowa krok po kroku idzie w górę i widać tendencję odwrotną do tej, o której mówił choćby wspomniany Rickardsson. Woźniak ma dzieci na głowie i spełnia marzenia na torze Kilka miesięcy temu Szymon Woźniak osiągnął życiowy sukces. Podczas GP Challenge w Gislaved awansował do przyszłorocznej walki o mistrzostwo świata. Marzył o tym od dziecka. Już niedługo będzie mógł powalczyć o swoje największe marzenie, czyli tytuł najlepszego żużlowca świata. Faworytem nie jest, wielu uważa że będzie raczej w grupie tych słabszych, ale on chce zadać temu kłam. I przy jego ambicji, naprawdę może mu się to udać. Żużlowiec Stali Gorzów po tym jak został ojcem, zdecydowanie poprawił też swoje wyniki w PGE Ekstralidze. W sezonach 2016-17 był raczej solidną drugą linią. Potem w Stali zaczął coraz mocniej dochodzić do głosu i działacze nie wyobrażali sobie składu bez niego. Największy rozkwit kariery zaliczył jednak po odejściu Bartosza Zmarzlika, swojego dobrego kolegi. Wówczas ciężar zdobywania punktów rozłożył się na wszystkich, a to uskrzydliło Woźniaka.