Wilkszyn, to niewielka wieś w gminie Miękina pod Wrocławiem. To tam mieszka Maciej Janowski, gwiazda Betard Sparty Wrocław i jeden z najpoważniejszych kandydatów do zdobycia złotego medalu w Grand Prix. Sezon się zaczął. Ludzie w kościele w Wilkszynie już po rundzie Grand Prix Chorwacji, która odbyła się dwa tygodnie temu, rozmawiali o tym, jak poszło Janowskiemu. Przed domem Macieja Janowskiego parkuje helikopter Janowscy w Wilkszynie są lubiani. Tata Piotr jest bardzo religijnym człowiekiem, udziela się w kościele. Macieja ludzie widują, kiedy biegnie lub jedzie z psami do lasu. Jego ulubieniec rasy Husky wabi się Silny. To z nim zawodnik lubi trenować lub po prostu spacerować wśród drzew i rozmyślać o sporcie i życiu. Sąsiedzi widują też Macieja jadącego crossówką. Czasami samego, czasem z kolegami. Zdarza się, że do Wilkszyna przyjeżdżają braci Piotr Pawlicki i Przemysław Pawlicki. To najlepsi koledzy Maćka, choć nie jeżdżą z nim we wrocławskiej drużynie. Zasadniczo wiele osób odwiedza Janowskiego. Kiedyś pod jego domem stał helikopter. Normalnie na ulicy. Zaparkowany jak samochód. Ludzie robili wielkie oczy, ale chyba powinni się przyzwyczajać do tego widoku. Maciej lubi latać helikopterem. Ten, który wtedy parkował, nie należał do niego, ale podobno on sam szkoli się na pilota, więc niewykluczone, że w przyszłości też sobie kupi taką maszynę i będzie nią podróżował na mecze. Zawsze to szybciej i wygodniej niż busem. Niedaleko domu Janowskich jest stare boisko zarośnięte trawą, idealne lądowisko dla takiego helikoptera. Tata Janowskiego robi świetne kiełbasy, ale syn za nimi nie przepada Janowski lubi latać. Nie lubi za to kiełbasy, którą robi jego ojciec. Maciej jest na diecie wegetariańskiej. Wyrób jest jednak podobno wyjątkowy. Zresztą pan Piotr jest najbardziej znanym producentem wędlin w środowisku żużlowym. Ci, którzy jedli chwalą. Ci, którzy nie jedli, zawsze mogą skoczyć do sklepu spożywczego Janowskich w Praczach. Rodzina Janowskich to także bracia Macieja: Wojciech i Krzysztof. Obaj są w jego teamie. Mówią, że Wojciech jest grzeczny, a Krzysztof wesoły. Ten drugi grał kiedyś w piłkę w Zorzy Wilkszyn. Zresztą Maciej też zaczynał od futbolu, ale szybko przerzucił się na żużel. W Wilkszynie jego sąsiadem jest Rafał Haj, który przez lata był mechanikiem 4-krotnego mistrza świata Grega Hancocka. Haj rozbudził w Janowskim miłość do żużla. Nauczył go pracowitości. Gdy młody chłopak stawiający pierwsze kroki w speedway’u bardzo czegoś chciał, np. jakiejś nowej części, to Haj dawał mu to pod warunkiem, że wymyje motocykl Grega. Ten układ świetnie się przez lata sprawdzał. W połowie marca rodzinę Janowskich dotknęła straszna tragedia. Zmarła mama Maćka. Wilkszyn był w szoku, bo to była bardzo przemiła kobieta. Rodzina przeżywała swój dramat w spokoju. Jedynie Wojciech, starszy brat Macieja, zamieścił na Facebooku zdjęcie mamy opatrzone serduszkami, pod którym wiele osób złożyło kondolencje. Żużlowiec pomógł biednemu piłkarzowi Janowski chętnie uczestniczy w akcjach charytatywnych. Niektóre są głośne (zawsze bierze udział w akcji WOŚP), bo chodzi w nich o to, żeby dać przykład innym. Zawodnik i jego rodzina często jednak wspierają po cichu. Żyjącemu w biedzie eks-piłkarzowi, który zbierał złom i puszki zrobili wózek. Przywieźli mu też drzewo z lasu i pocięli, żeby miał na opał. W Wilkszynie jest Fan Club Janowski. Jego założycielem i szefem jest listonosz Piotr, który jest zarazem sędzią piłkarskim. Coś nam się zdaje, że w sobotę członkowie fan clubu będą wspierać Macieja w Grand Prix Warszawy. Kciuki będzie trzymał felietonista Tygodnika Żużlowego i były żużlowy menedżer Bartłomiej Czekański, także mieszkaniec Wilkszyna. - Jak Maciek wchodził do Grand Prix, to założyłem się o dobrą whisky, że zostanie mistrzem świata. Lata lecą, złota nie ma, więc już kilka tych butelek przegrałem. Piotr jednak wspaniałomyślnie mi je darował - opowiada nam Czekański. Janowski ma wszystko, żeby zostać mistrzem świata Janowski jest w Grand Prix już 8 sezon. Nigdy nie zdobył medalu. Cztery razy zajmował czwarte miejsce. Tegoroczny cykl zaczął od drugiego miejsca w Gorican. - Maciej ma wszystko, żeby zostać mistrzem - uważa Czekański. - Jest wybitnym atletą, urodzonym sportowcem. Grał w piłkę, kosza, dobrze mu idzie kickboxing. Rozwija się. Kiedyś mówiono, że ma starty, jak Hampel, ale na trasie nic nie potrafi zrobić. Teraz jest najefektowniej jeżdżącym zawodnikiem na dystansie. Mieć go za plecami, to nic przyjemnego, bo nikt tak nie mija, jak on. - Maćkowi do pełni szczęścia brak jedynie stabilizacji - uważa Czekański. - Nigdy nie był na podium, bo choć przychodzi taki moment w sezonie, że rywale nie potrafią go wyprzedzić, to zdarzają mu się zawsze jakieś gorsze chwile i słabe występy na kilka punktów. On nie jest gorszy od Zmarzlika. Nigdy jednak nie miał równego sezonu. Kto wie, może teraz to się zmieni - kwituje nasz ekspert.