Brytyjczyk jest jednym z bardziej doświadczonych zawodników, którzy mieli okazję rywalizować o Indywidualne Mistrzostwo Świata, choć chyba bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie "uczestniczyć w cyklu Grand Prix", bowiem do poziomu mistrzowskiego Harris się nigdy nie zbliżył (najwyżej na koniec sezonu był szósty). To mu jednak nie przeszkodziło w dziewięciokrotnym stanięciu na podium i rywalizacji na najwyższym poziomie przez 11 lat! Sporo w tej materii zawdzięcza organizatorom, którzy potrzebowali mieć w stawce żużlowca z Wysp i pięciokrotnie podarowali Harrisowi stałą dziką kartę. Zawodnik nie zdaje się jednak obecnie na łaskę organizatorów, nie tylko dlatego, że w cyklu jest już trzech żużlowców z Wysp, ale przede wszystkim dlatego, że jest zawodnikiem szalenie ambitnym, potrafiącym awansować do cyklu z Grand Prix Challenge. Przekonał się o tym choćby Przemysław Pawlicki, który w 2015 roku wypadł z miejsc premiowanych awansem właśnie za sprawą Chrisa "Bombera" Harrisa. W ten sposób Harris kwalifikował się w cyklu Grand Prix jeszcze dwukrotnie - w 2014 i w 2016 roku. Harris ma swoje lata, ale ambicji nie stracił Brytyjczyk ma już na karku 40 lat, jednak wciąż mu się chce. Podpisał w tym roku kontrakt na starty w barwach SpecHouse PSŻ-u Poznań i pomimo trudności z dostępnością Harrisa (priorytetem dla niego musi być liga brytyjska, która czasem koliduje z ligą polską), żużlowiec ma już za sobą debiut w barwach poznańskiego PSŻ-u. W Rawiczu zdobył pięć punktów w czterech startach. Na Polsce ambicje Brytyjczyka się jednak nie kończą. W rozmowie z dziennikarzami po Drużynowych Mistrzostwach Europy w Poznaniu przyznał, że wciąż po jego głowie krąży uczestnictwo w cyklu Grand Prix. - Wciąż marzę o Grand Prix. Będę w tym roku brał udział w kwalifikacjach. Wiemy, co należy zrobić, żeby tam wrócić, więc zobaczymy, co się stanie - powiedział Chris Harris, reprezentant Wielkiej Brytanii i SpecHouse PSŻ-u Poznań.