57. miejsce na liście najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi, ze średnią na poziomie 0.789 zajmuje Mateusz Świdnicki. Jeśli spojrzymy na sklasyfikowanych zawodników, gorsi są tylko Lewandowski, Mencel i Affelt. Nie takiego sezonu oczekiwał Mateusz Świdnicki. Pierwszy sezon Świdnickiego w gronie seniorów jest nad wyraz trudny. Wychowankowi Włókniarza Częstochowa brakuje jazdy, co przekłada się na słabe wyniki. Podczas ostatniego spotkania domowego z Betard Spartą Wrocław, Świdnicki wyjechał na tor dwukrotnie i dwa razy przyjeżdżał do mety ostatni. - Miałem jechać według planu. Pojechałem dwa biegi, przywiozłem dwa zera i mnie zmieniono. Nie czuję się dobrze na motocyklu. Ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. W zeszłym roku miałem młodzieżówki i jeździłem z zawodów na zawody. Myślało się tylko o tym, by stanąć pod taśmą i puścić sprzęgło. Wybrałem Krosno, bo miałem problem z jazdą na trudnych torach, a wiedziałem, że taki jest tor w Krośnie. Mój ostatni trening był najlepszy w tym sezonie, więc się cieszę, że dwa biegi odjechałem chociaż - powiedział przed kamerami Eleven Sports Mateusz Świdnicki. Problemem nie jest tylko sprzęt Na problemy Mateusza Świdnickiego składa się coś więcej, niż tylko sprzęt. Reprezentant Wilków Krosno - jak sam twierdzi - musi się uczyć żużla od nowa. Największą bolączką Mateusza Świdnickiego na ten moment jest brak regularnej jazdy. Oprócz toru w Krośnie, reprezentant Wilków trenował także w Opolu. - W tym roku korzystałem z uprzejmości klubu z Opola, w którym byłem dwa razy. Dziękuję im, że mnie tam wpuścili. Niemniej najgorsze zawody są lepsze, niż najlepszy trening - zakończył Świdnicki.