Maksym Drabik to jeden z najbardziej utalentowanych zawodników młodego pokolenia. Żużlowiec od początku swojej kariery przejawiał duży potencjał, co zaowocowało transferem do ekstraligowej Betard Sparty Wrocław przed sezonem 2015. Drabik miał wówczas zaledwie 17 lat, a już był nie tylko pewniakiem, jeśli chodzi o miejsce w składzie, ale również bardzo skutecznym zawodnikiem. W debiutanckim sezonie w najlepszej żużlowej lidze świata wykręcił średnią 1,788 pkt./bieg. Znakomicie rozwijająca się kariera została wyhamowana przez zdarzenie z sezonu 2019. Po meczu finałowym Fogo Unia Leszno - Betard Sparta Wrocław Drabik został skierowany na kontrolę antydopingową. W jej trakcie przyznał się do przyjęcia wlewu witaminowego o litrażu przekraczającym dozwoloną objętość. Warto jednak zaznaczyć, że nie wykryto w jego organizmie żadnych zabronionych substancji. Dzięki sprawnej pracy prawników, Drabik mógł brać udział w rozgrywkach w sezonie 2020, ale jeżdżąc z widmem zawieszenia nie był aż tak skuteczny, jak w poprzednich sezonach. Zdobywał średnio ok. pół punktu mniej w każdym biegu. Żużlowiec był na tyle zniechęcony, że zakończył jazdę na początku września, choć formalnie mógł startować do końca roku. Maksym Drabik zaufał prezesowi Jakubowi Kępie Pomimo tego, że żużlowiec nie startował przez rok, gdy tylko było wiadomo, że będzie mógł wrócić do PGE Ekstraligi w sezonie 2021, ustawiła się do niego kolejka chętnych. W zasadzie nie było w stawce klubu, które nie chciałyby mieć młodego zawodnika w drużynie. Ostatecznie wybór Drabika padł na Motor Lublin, choć równie dobrą ofertę złożył mu eWinner Apator Toruń. Przekonać do podpisania kontraktu w Lublinie miał go Jakub Kępa, a dokładniej rzecz ujmując, to, jaką prezes Motoru jest osobą. Drabik uznał, że w Lublinie będzie się dobrze czuł. Mając w pamięci to, jak zakończyła się przygoda żużlowca z Betard Spartą Wrocław, nie może dziwić, że taki czynnik mógł okazać się decydujący. Drabik będzie jak Dudek i Ward? W ostatnich latach kilku żużlowców było zawieszanych z różnych powodów. Darcy Ward wpadł na kontroli alkomatem przed rundą Grand Prix w Daugavpils. Po powrocie był w kosmicznej dyspozycji. Podobnie było z Patrykiem Dudkiem, który po zakończeniu rocznego okresu karencji spisywał się równie wyśmienicie. Czy tak też będzie z Drabikiem? Tego nie wiadomo, ale w Lublinie będzie miał naprawdę dobre warunki. Nie tylko finansowe - choć na to nie może narzekać, bo szacuje się, że zarobi 7 tysięcy złotych za każdy punkt i 600 tysięcy złotych za podpis pod kontraktem - ale przede wszystkim trafia do nowego, bardzo przyjaznego mu środowiska. Za Drabika kciuki powinni trzymać nie tylko w Lublinie, ale w całej żużlowej Polsce. Wszak to zawodnik, który ma na koncie choćby złoto Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów i przez kilka sezonów w PGE Ekstralidze pokazał, jak duży tkwi w nim potencjał. Jeździ skutecznie, widowiskowo i przede wszystkim jest wciąż bardzo młody. Jego kariera może trwać jeszcze kilkanaście lat i przynieść sporo radości kibicom w całej Polsce.