O tym, że tory czasowe lubią płatać figla, wiadomo nie od dziś. Wielu kibiców pamięta, np. rundę Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie z 2015 roku, która została przerwana po trzech seriach, właśnie ze względu na rozpadający się tor. Jeden z żużlowych klasyków, czyli finał rundy Grand Prix w Cardiff z 2007 roku, to nie tylko piękna rywalizacja zawodników między sobą - zakończona wiktorią Chrisa Harrisa - ale również walka z dziurawym torem. Organizatorzy starają się zapobiec wszelkim problemom podchodząc do torów jednodniowych w trochę inny sposób. Przykładowo, trening przed zawodami nie jest organizowany tego samego dnia, co turniej, ale dzień przed. Ponadto, torów jednodniowych nie układa się na ostatnią chwilę, tylko z odpowiednim wyprzedzeniem. W Warszawie jest organizowany wcześniej turniej juniorów, żeby upewnić się, że nawierzchnia wytrzyma rywalizację. Dzisiejszy tor w Cardiff to była katastrofa! Pomimo podjęcia tych środków "bezpieczeństwa", tor podczas dzisiejszej rundy cyklu Grand Prix w Cardiff był - co tu dużo mówić - katastrofalny i nieakceptowalny dla tak prestiżowej imprezy. Oczywiście można stwierdzić, że najlepsi zawodnicy na świecie powinni radzić sobie w każdych warunkach, ale jest różnica pomiędzy trudnym torem a kartofliskiem. Jeśli medaliści mistrzostw świata - Bartosz Zmarzlik, Patryk Dudek, czy Jason Doyle - mają realny problem z płynną jazdą, czy w ogóle z utrzymaniem się na motocyklu, to znaczy, że dziś mieliśmy do czynienia z tym drugim. Inna sprawa, że problemy nie zaczęły się w końcowej fazie zawodów - już w drugim biegu zawodnicy mieli problemy z płynną jazdą, co oznacza, że ktoś po prostu zepsuł robotę. W takich warunkach nie powinniśmy wyłaniać indywidualnego mistrza świata na żużlu. Daniel Bewley szalał od początku Trudne warunki - jak zwykle - sprzyjały jednemu z najbardziej ekscytujących zawodników ostatnich tygodni - Danielowi Bewley’owi. Brytyjczyk w pierwszych dwóch startach odjeżdżał rywalom na długość - krótkiej, bo krótkiej, ale wciąż - całej prostej! Gdy tor już niemal całkowicie się rozpadł, jako jeden z niewielu nie miał wielkich problemów z pokonywaniem łuków krótkiego owalu w stolicy Walii. Po dwóch seriach, gdy nadzieje brytyjskich kibiców, po dwóch zwycięstwach tego zawodnika, były już rozpalone do czerwoności, Bewley nagle zaczął słabnąć. Porażka z Bartoszem Zmarzlikiem to jeszcze nie była katastrofa, ale punkt przywieziony w słabym stylu za Patrykiem Dudkiem i bezbarwnym dziś Andersem Thomsenem musiał rozczarować. Na szczęście dla nich i wszystkich fanów talentu Bewleya, Brytyjczyk obudził się na czas. Daniel Bewley zapisał się w historii Ostatni swój start w rundzie zasadniczej Bewley wygrał, w półfinale wykonał plan minimum, przywożąc za plecami Fredrika Lindgrena, a w finale wrócił Dan Bewley z początku turnieju. Brytyjczyk w decydującym biegu świetnie wystartował i pewnie zwyciężył z Bartoszem Zmarzlikiem, mając nad nim prawie pół prostej przewagi. Tak efektowna wiktoria nad tak szybkim zawodnikiem jak Zmarzlik to chyba najlepszy dowód na to, że Bewley był dziś fantastyczny i w pełni zasłużył na zwycięstwo w zawodach. O tym dniu żużlowiec Betard Sparty Wrocław będzie pamiętał długo - po raz pierwszy w karierze awansował do finału rundy cyklu Grand Prix, po raz pierwszy turniej Grand Prix wygrał. Ponadto, jego zwycięstwo przypadło na jubileuszową, 20. edycję Grand Prix w Cardiff, 15 lat po tym, jak wygrywał tam jedyny - od dziś poza Bewley’em - Brytyjczyk: Chris Harris. Zmarzlik i Dudek pokazali klasę. Janowski zawiódł Patrząc na wyniki dzisiejszych zawodów, dość łatwo wskazać, jak poradzili sobie Polacy. Bartosz Zmarzlik i Patryk Dudek może nie odnotowywali takich zwycięstw, jak Dan Bewley, który potrafił przyjechać naprawdę daleko przed rywalami, ale regularnie zwyciężali i dobrze punktowali. To okazało się kluczem do awansu do półfinałów. W nich najważniejszy był start - w tym aspekcie Polacy również dobrze sobie poradzili. W finale byli jednak bezradni - na Bewley’a nie było dziś mocnych. Słabiej poradził sobie Maciej Janowski. Choć w pierwszych czterech seriach zapunktował na tyle dobrze, żeby mieć realne szanse na półfinał, w ostatnim wyścigu rundy zasadniczej przywiózł zero, choć przez długi czas jechał na trzecim miejscu, przed Fredrikiem Lindgrenem. Brak punktów w ostatniej serii kosztował go awans do części finałowej zawodów - po raz trzeci z rzędu. Na początku sezonu zastanawialiśmy się, czy to jest ten sezon, w którym Janowski sięgnie po swój pierwszy medal IMŚ. Teraz należy się zastanawiać, czy utrzyma się w pierwszej szóstce i będzie miał pewne miejsce w przyszłorocznym cyklu. Niestety tłem dla rywali - po raz kolejny w tym roku - był Paweł Przedpełski. Zawodnik toruńskiego Apatora zakończył zawody z dorobkiem trzech punktów i lepszy okazał się m.in. pierwszoligowiec, który po raz trzeci w karierze brał udział w zawodach cyklu Grand Prix - Andrzej Lebiediew. To kolejna bolesna lekcja dla żużlowca toruńskiej drużyny, który zajmuje ostatnie miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix. Wyniki rundy Grand Prix w Cardiff: 1. Daniel Bewley 17 (3,3,2,1,3,2,3) 2. Bartosz Zmarzlik 15 (3,2,3,1,2,2,2) 3. Patryk Dudek 14 (3,0,3,3,1,3,1) 4. Leon Madsen 13 (2,1,3,2,2,3,0) 5. Jack Holder 13 (3,1,2,3,3,1) 6. Fredrik Lindgren 10 (2,3,0,3,1,1) 7. Jason Doyle 9 (2,3,1,3,w,t) 8. Mikkel Michelsen 8 (0,3,3,w,2,0) 9. Max Fricke 8 (1,1,2,2,2) 10. Maciej Janowski 7 (2,2,1,2,0) 11. Andrzej Lebiediew 5 (0,0,2,w,3) 12. Robert Lambert 5 (1,0,1,0,3) 13. Tai Woffinden 4 (1,2,1,-,-) 14. Paweł Przedpełski 3 (0,2,0,w,1) 15. Anders Thomsen 3 (1,d,d,2,0) 16. Tom Brennan 2 (1,1,0) 17. Leon Flint 2 (0,1,1) 18. Adam Ellis 0 (w,-,-,-,-)