Kamil Hynek, Interia: Pana podopieczny był łakomym kąskiem na ekstraligowej giełdzie transferowej. Ponoć byliście blisko podpisania kontraktu w Toruniu, tymczasem jak grom z jasnego z nieba spadła wiadomość, że zostajecie na kolejne dwa lata w Falubazie Zielona Góra. Skąd taka decyzja? Filip Sitera, menedżer Jana Kvecha: Rozmawiać, to nie grzech (śmiech). Braliśmy różne warianty pod uwagę, ale dla nas zawsze najważniejszy był i jest miarowy rozwój Janka. Regularna jazda co tydzień, zbieranie cennego doświadczenia, to są kwestie nadrzędne. Przeskok z eWinner 1. Ligi jest ogromny, a my przejechaliśmy dopiero pierwszy pełny sezon w Polsce. W składzie Falubazu na U24 widnieje także nazwisko Luke’a Beckera więc logiczne wydawało się roczne wypożyczenie do innego klubu. Padło na ROW Rybnik. - W Falubazie jest nadwyżka, a nas nie interesował status zawodnika oczekującego, albo rezerwowego, zwłaszcza, że Janek przechodzi do grona seniorów. Z klubem z Zielonej Góry mieliśmy dżentelmeński układ, że w sezonie 2023 pójdziemy na wypożyczenie, a wybór zespołu będzie zależał od nas. Czyli dostaliście wolną rękę? - Tak, a nie jest to wcale taka oczywista praktyka, dlatego dziękujemy Falubazowi za ludzkie podejście. Janowi pasowała w bieżącym roku nawierzchnia w Rybniku i gdy na horyzoncie pojawiła się opcja, aby tam wrócić, chętnie skorzystaliśmy. Idealny scenariusz, to awans Falubazu do PGE Ekstraligi w 2023 roku. Becker kończy U24 i zwalnia miejsce Kvechowi. - (śmiech) Klub z Zielonej Góry przedstawił nam długofalowy plan na karierę Janka, który przypadł naszemu teamowi do gustu, ale to o czym pan wspomniał ma sens. Ze strategicznego punktu widzenia rozegraliście, to bez zarzutu. - Janek bardzo długo zastanawiał się nad swoja przyszłością, jak to "ugryźć", co będzie dla niego najlepsze. W Zielonej Górze czuje się w jak w domu, zna tor jak własną kieszeń, siatka lokalnych sponsorów rozrasta się, do każdej osoby z klubu może się zwrócić po pomoc i wie, że ją dostanie. Czego jeszcze wam brakuje żeby od razu odważniej postawić na PGE Ekstraligę? - Janek musi okrzepnąć, nabrać ogłady. Niejeden utalentowany chłopak sparzył się na szybkim przejściu szczebel wyżej. My wolimy metodę małych kroków tym bardziej, że to zaplecze od kilku lat rośnie w siłę. My jesteśmy na etapie rozbudowy teamu. Zatrudniliśmy drugiego mechanika. Nie brakło wisienki na torcie w postaci medalu IMŚJ. - Fajnie, że udało się wywalczyć srebro, bo przed rozpoczęciem sezonu celowaliśmy w jakikolwiek krążek, a szło nam jak po grudzie. Po pierwszym turnieju w Pradze i defekcie w finale odczuwaliśmy spory niedosyt. Potem było loteryjne Cardiff i kolejny pech. Na ostatnie zawody w Toruniu udawaliśmy się bez założeń, na zasadzie, co ma być to będzie. Janek tracił do Mateusza Cierniaka za dużo punktów i zdawaliśmy sobie sprawę, że złoto jest poza zasięgiem. Na Motoarenie męczyliśmy się okrutnie z ustawieniami, ale w kluczowym momencie przyszło przełamanie. Niedawno Kvech przeszedł zabieg nogi. Jaki jest powód ingerencji chirurgicznej? - W trakcie treningu na rowerze Janek uszkodził więzadła w kolanie. Po konsultacjach z lekarzem, który nim się opiekował doszli do wniosku, że lepiej kończynę zoperować, aby już później podczas sezonu być w pełni zdrowia. Teraz Janek odpocznie trzy tygodnie, a później ruszy z kopyta z intensywną rehabilitację i ten cykl przygotowań do rozgrywek nie będzie w żadnym stopniu zaburzony. Czytaj także: Pomachał łopatą do kamery. Dostanie podwyżkę