W Sparcie jeździ już Maciej Janowski, dobry znajomy Pawlickiego. Obaj lubią spędzać ze sobą czas i na pewno jeśli faktycznie trafią do jednego klubu, będą to robić. Zresztą Pawlicki już teraz bardzo często we Wrocławiu przebywa. Wymienieni zawodnicy lubią korzystać z życia i kto wie, czy im ta "bliskość" trochę nie zaszkodzi. Takie sytuacje żużel już widział w niedalekiej przeszłości. Najlepszy przykład to relacja Chrisa Holdera i Darcy'ego Warda. Gdy młodszy z Australijczyków trafił do Unibaksu Toruń, momentalnie złapał dobry kontakt z kolegą. Zaczęły się wspólne imprezy, wyjścia na miasto i w konsekwencji także skandale, takie jak jeżdżenie po ciemku na Motoarenie czy słynne zajście przy pomniku Kopernika. Koniec końców klub z Torunia puścił w 2011 roku Warda na wypożyczenie do Gdańska, by odpoczął od Holdera. Znajomość obu panów zaczynała wpływać na wyniki sportowe, zwłaszcza Warda. Pawlicki i Janowski są już starsi Być może wiek zadecyduje tu o tym, że Pawlicki z Janowskim nie powtórzą błędów kolegów. Jeden skończy w przyszłym roku 29, drugi 32 lata. Obaj wiedzą, czego chcą od swoich karier. Ward i Holder byli jednak znacznie młodsi. Australijski temperament także zrobił tu swoje. Gdyby Pawlicki zaprzepaścił szansę, którą najpewniej dostanie we Wrocławiu, może być po nim, sportowo oczywiście. Raczej ma taką świadomość. A jeśli panowie skupią się na sporcie, mogą być najlepszym duetem Polaków w lidze. Janowski już jest hegemonem rozgrywek, Pawlicki od jakiegoś czasu jedzie kiepsko, ale przecież to były uczestnik cyklu GP i zwycięzca turnieju w Daugavpils. Talent ma wielki, tylko ostatnio gdzieś się zagubił. Czy odnajdzie się we Wrocławiu, trudno powiedzieć. Pewne jest to, że dalszy pobyt w Lesznie byłby dla niego działaniem na własną szkodę. Czytaj też:Puściły mu hamulce. Wskazał winnych dramatu kolegiOto sekret ich sukcesu. To może dać im awans