Po pierwszej serii finałowego turnieju o Drużynowy Puchar Świata Duńczycy mieli na swoim koncie trzy punkty. I to za sprawą w teorii najsłabszego żużlowca tego zespołu - Rasmusa Jensena. Kto wie, na którym miejscu zmagania zakończyłaby Dania, gdyby początek zawodów był w ich wykonaniu dużo lepszy. - Mieliśmy początek zawodów, który nie powinien się przytrafić. Był fatalny. W pierwszej serii praktycznie nie zdobywaliśmy punktów, więc nie mogło być większej katastrofy. Pozostaliśmy jednak nastawieni pozytywnie i wspólnie pracowaliśmy w parku maszyn. W końcu udało nam się znaleźć nieco lepsze ustawienia i dzięki temu wróciliśmy do zabawy. Na sam koniec zawody były wyrównane i każdy miał szanse na tytuł. Przewidziałem to już przed turniejem. Można zatem podsumować Drużynowy Puchar Świata jako fantastyczny turniej dla każdego, dla sportu. Atmosfera również była doskonała. Czapki z głów przed złotymi medalistami. Prezentowali się dobrze przez cały wieczór i zasłużyli na zwycięstwo - skomentował Leon Madsen. Falubaz go zostawi w zespole? Wcześniej informowaliśmy, że Falubaz Zielona Góra nie jest zainteresowany kontynuacją współpracy z Duńczykiem i ta, pomimo kontraktu obowiązującego na rok 2024 może zostać przedwcześnie zakończona. Po takim występie, jak w sobotnim finale DPŚ szanse Duńczyka na angaż Zielonej Górze z pewnością wzrosły. Wywalczył bowiem 13 punktów w sześciu biegach. Nawet jeśli Falubaz miałby odrzucić Jensena, to po Duńczyka z pewnością ustawi się kolejna chętnych. Jeśli nie ujrzymy go na stadionach PGE Ekstraligi, to na tych 1. Ligi Żużlowej z pewnością.