Grzegorz Drozd to człowiek, który o żużlu mógłby opowiadać godzinami. Mimo stosunkowo młodego wieku, ma potężną wiedzę sięgającą nawet czasów, w których nie było go jeszcze na świecie. Dziennikarz zauważył, że plakat promujący memoriał Edwarda Jancarza, który odbędzie się pod koniec marca w Gorzowie, jest mocno "patologiczny". Cudzysłów nie jest tutaj przypadkowy. Nie chodzi o to, że budzi zniesmaczenie, tylko przedstawia żużlowców którzy prowadzili dość specyficzny tryb życia. - Na okładce zawodnik, który miał problemy z narkotykami. Okładka nawiązuje do turnieju pożegnalnego Jancarza, na którym pijany Kelly Moran domagający się prostytutek rozciął sobie tętnicę i prawie wykrwawił się na śmierć - czytamy we wpisie Grzegorza Drozda. - Moran wściekły rozbił szybę w drzwiach i przeciął tętnicę. W jedną chwilę stracił mnóstwo krwi. Stan nietrzeźwości mu nie pomagał - uzupełnił historię dziennikarz. Patologia była na porządku dziennym, ale ma to swoje wytłumaczenie Skontaktowaliśmy się z Grzegorzem Drozdem w celu dopytania go o szczegóły opisanych przez niego historii. Zwrócił on uwagę na to, że należy mieć pewnego rodzaju tolerancję i zrozumienie dla żużlowców, którzy popadali w nałogi czy też patologiczny tryb życia. - Szczególnie specyficzne były lata 80-te. Bardzo szybki rozwój cywilizacyjny, pierwsi zawodnicy będący celebrytami. Niektórych to przerastało. Do tego sam żużel jako sport wybitnie ryzykowny. Obcowanie z niebezpieczeństwem generuje chęć ucieczki - opowiada.- Wielu żużlowców np. z USA miało problem z aklimatyzacją. Bawi mnie to, jak mówi się że Amerykanin w Wielkiej Brytanii od razu musi się czuć jak u siebie. Greg Hancock z Kalifornii ma się czuć w deszczowej Anglii jak u siebie? Oni sami mówili, że to im zajęło kilka lat. Stąd też niektórzy musieli wybrać sobie jakieś metody ogarnięcia tej sytuacji. Czuli się pogubieni - dodaje. Były prezes naprawdę w to wierzy. Zmarzlik wróci do Stali? Jancarz legendą, która nie poradziła sobie z życiem po żużlu Wracając do samej osoby Edwarda Jancarza, to należy go również włączyć w grono tych najbardziej szablonowych postaci, które przerosło życie pozażużlowe. W zasadzie jeszcze w trakcie kariery, ale już po fatalnym upadku, nie był sobą. Zaczęły się konflikty w domu, alkohol, uciekanie do świata zastępczego. Jeszcze gorzej było, gdy zakończył karierę. On sam miał poczucie, jakby praktycznie zakończyło się w ogóle jego życie.W styczniu 1992 roku podczas awantury domowej został pchnięty nożem przez swoją partnerkę. Wówczas już Jancarz był naprawdę trudny do zniesienia. Jego życie zakończyło się tragicznie, ale wciąż jest pamiętany jako jedna z największych legend polskiego żużla. W Gorzowie to postać wręcz ikoniczna i czarne historie z prywatnego życia niczego tu nie zmienią. Potentat ma problem? Kluczowy człowiek zrezygnował