Jak śmiesz oczekiwać pieniędzy za pracę - Chciałem być reporterem klubowej telewizji jednej z drużyn. Fajna praca, kontakt z zawodnikami, a do tego możliwość połączenia hobby z zarobkiem. Ale gdy przeczytałem ogłoszenie, okazało się, że to nie praca. To darmowa robota dla frajerów - ostro mówi pan Kamil, który był bardzo rozczarowany tym, co przeczytał. - Ale przecież to norma. Oni zawsze piszą o wymaganiach, celach, oczekiwaniach, ale nigdy o pieniądzach. Wychodzą z założenia, że praca przy żużlu to już dostateczny prestiż i kto by śmiał w ogóle brać za to pieniądze - dodaje pani Maja, która pracowała już przy hokeju, piłce nożnej i siatkówce. Chciała też przy żużlu, ale żadna z czterech ofert, na które aplikowała, nie okazała się pracą za pieniądze, tylko za darmo. Ciekawą relację zdał nam inny młody człowiek, który chciał rozpocząć pracę w jednym z klubów pierwszoligowych. - Ja uważam, że w życiu młody człowiek najpierw musi coś dać, żeby coś dostać. Tak to wygląda. O pieniądzach w twoim wieku rozmawia się w ostatniej kolejności - usłyszał od prezesa. Mówi nam, że omal nie spadł z krzesła. Trudno swoją drogą jednoznacznie zrozumieć przekaz prezesa i ustalić, co miał na myśli. Widać jednak odpowiednio ukierunkowany stosunek do młodego człowieka. Zero szacunku do poświęcanego czasu, zero wynagrodzenia. Pasja zamydla oczy Postanowiliśmy rzucić okiem na dwa pierwsze z brzegu ogłoszenia dotyczące pracy przy żużlu. - Poszukujemy osób chętnych wesprzeć klubowe media. Wybrana osoba zostanie dołączona do medialnego sztabu naszego klubu. Do obowiązków będzie należało: przeprowadzanie wywiadów, tworzenie pomeczowej relacji, pisanie felietonów, praca nad rozpoczęciem działania telewizji klubowej oraz kanału YouTube - czytamy w ofercie przedstawionej na forum kibiców Orła Łódź. Sporo wymagań, nie da się ukryć. Najważniejsze jednak jest na końcu. - Na starcie projektu nie przewidujemy wynagrodzenia pieniężnego - nie pozostawia złudzeń autor. Słowem: dużo będziesz robić, nic nie będziesz zarabiać. Podobne ogłoszenie opublikowała w ostatnim czasie Abramczyk Polonia, która robi casting na reportera klubowej telewizji. W ofercie było wiele oczekiwań i kryteriów do spełnienia, ale zabrakło jakiejkolwiek wzmianki o wynagrodzeniu. Dopytywali o to kandydaci, ale odpowiedzi nie uzyskali. W klubie w ostatnich latach było jednak sporo osób pracujących za darmo, więc wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, to poszukiwanie kolejnej, tylko na inne "stanowisko". To zniechęca potencjalnych kandydatów, bowiem nawet małe wynagrodzenie daje poczucie pójścia do pracy, a nie do darmowej roboty. Warto przypomnieć także wirażowych, często bardzo młodych ludzi, którzy pracują za 50 zł lub za darmo. Ich pasja żużlowa jest wykorzystywana, często też są zbyt naiwni. - Słyszałem, że zacznę od tego, a potem może nawet zostanę rzecznikiem prasowym. Problem w tym, że taką bajkę sprzedali też kilku innym wirażowym pracującym za darmo i jakoś nikt rzecznikiem nie został. Kiedyś podsłuchałem rozmowy prezesa z jakąś inną osobą. Powiedział, że mamy akredytację, więc powinniśmy się cieszyć. Czekam, aż któregoś dnia będą nam kazali kupować bilety, by przyjść do pracy za darmo - śmieje się pan Piotr, który obecnie odciął się od żużla całkowicie. Sekretarka, która miała być sprzątaczką Kłopotem jest samo podejście wielu prezesów, często osób starszej daty. Wydaje im się, że młody człowiek musi swoje "odcierpieć", zanim rozpocznie pracę zarobkową. Trudno powiedzieć, skąd taka postawa. Przeważnie tłumaczą to tym, że "za ich czasów tak było". To nieprawda. Kiedyś wszyscy dostawali mało za każdą w zasadzie pracę, ale wszyscy zarabiali i nikt nie robił za darmo. Wydaje się, że to po prostu próba zamydlenia oczu człowiekowi, któremu otwiera się szansa na wejście w żużlowe środowisko od środka. Oczywistą oczywistością jednak jest wynagradzanie go za wykonaną pracę. Jeszcze ciekawszą historię przytacza nam pani Magda, która miała pracować w jednym z klubów jako sekretarka. Od razu dodajmy, że za pieniądze (najniższą krajową, rzecz jasna). To, co zastała na miejscu, zaszokowało ją i jej przygoda z klubem potrwała... dwie godziny. - Na dzień dobry usłyszałam, że jest takie pomieszczenie gospodarcze do posprzątania i w sumie to moja działka. W ogóle głównie to miałam sprzątać. Zapytałam wprost: szukaliście sekretarki czy sprzątaczki? Odpowiedź, jaką uzyskałam, powaliła mnie. Powiedzieli, że czasem i sekretarka musi sprzątać. Tak jak stałam, tak wyszłam po prostu za drzwi. Tak naprawdę trudno powiedzieć, dlaczego w wielu żużlowych ośrodkach oczekuje się od ludzi pracy za darmo. Najpewniej faktycznie jest to związane z wyświechtanym powiedzeniem "to takie prestiżowe, nie każdy może to robić". Rzeczywiście, nie każdy byłby w stanie poświęcać upalne lipcowe popołudnie, by za darmo machać chorągiewką i czasem nawet ryzykować zdrowiem. Nie każdy również będzie jeździł i robił wywiady z zawodnikami, by później nie mieć z tego ani grosza. To kolejny powód, dla którego żużel jeszcze przez długi czas będzie traktowany jako sport zaściankowy. Być może dobrym rozwiązaniem tej sytuacji byłoby, gdyby ludzie zbiorowo postanowili, że po prostu dość pracy za darmo i darowali sobie jakąkolwiek działalność przy zawodach lub klubach żużlowych. To zmusiłoby prezesów czy osoby odpowiedzialne za rekrutację do drastycznej zmiany w swoim podejściu do ludzi. Brak chętnych do darmowej pracy oznaczałby konieczność wypłaty wynagrodzenia. Potrzeba tu przede wszystkim jednak solidarności, o którą często jest bardzo trudno. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź