55-letni Fin zastąpił w stawce innego doświadczonego zawodnika, Franza Zorna. Ten z kolei dotkliwie się potłukł podczas piątkowego treningu i nie był w stanie wziąć udziału w zawodach. Żałowali tego kibice, bo Zorn to jeden z najbardziej rozpoznawalnych żużlowców w stawce. Riihimaki pojechał za niego, ale ten występ zbyt udany nie był. Wycofał się w porę Rutyniarz z Finlandii upadał niemal w każdym swoim biegu. Należy dodać, że były to upadki niezwykle groźnie wyglądające. A przypomnijmy, że nie mówimy już o 20-letnim człowieku, którego zdolność regeneracji jest znacznie mniejsza, a czas na to potrzebny jest dłuższy. Riihimaki dwa razy upadł po starcie, z dużym impetem uderzając w bandę, która rozleciała się niczym klocki. Przy następnym wyjeździe na tor, Fin znów przewrócił się na pierwszym łuku. Tym razem wydawało się, że nie było to aż takie groźne, ale tym razem Riihimaki powiedział "dość". Wycofał się z zawodów i w odczuciu niemal wszystkich obserwatorów, postąpił bardzo słusznie. Ewidentnie nie był to jego dzień i mógł tylko zrobić sobie krzywdę. Publiczność i tak doceniła go za hart ducha i chęć dalszej jazdy po pierwszym groźnym upadku. "Oni to dopiero mają jaja!" Wiele osób, które przyszły na sobotnie zawody, było tam po raz pierwszy. Znaczna część oczywiście wielokrotnie widziała klasyczną odmianę żużla, ale jako że tej obecnie oglądać nie mogą, zdecydowali się przyjść zobaczyć ice speedway. - To jest niesamowite. Na każdym wirażu wydaje mi się, że oni zaraz będą leżeć - nie mógł się nadziwić starszy pan, który był zafascynowany nowym odkryciem. - Oni to dopiero mają jaja. Chyba większe niż ci z żużla klasycznego - dodawał siedzący obok żużlowiec. Faktycznie, ice speedway na żywo jest niebywale widowiskowy. Zawodnicy jeżdżą na krawędzi upadku, w wielu momentach można być pewnym, że tym razem po prostu muszą już upaść. Zahaczają o lód, o bandę, o samych siebie. A wszystko to na bardzo dużej prędkości, która dodaje temu wszystkiemu pikanterii. Jest to wcale nie mniej efektowny sport niż żużel, który dobrze znamy. Ciastka i herbata zamiast żużla Warto dodać, że organizatorzy sobotnich zawodów bardzo zadbali o dziennikarzy, którzy przyjechali do Tomaszowa. Media room cieszył się dużym zainteresowaniem, można było w spokoju usiąść, napić się herbaty czy zjeść ciastko. Niektórzy do tego stopnia się "wkręcili", że chętniej przychodzili tam niż... oglądali zawody. Dziennikarze otrzymali upominki, kubki oraz program zawodów. Takie przygotowanie ze strony organizatorów jest godne pochwalenia. Jeśli ktoś z kibiców żużla zastanawia się, czy warto w przyszłości wybrać się na zawody ice speedwaya, to zdecydowanie tak. Oczywiście, komuś ta odmiana żużla może po prostu nie przypaść do gustu, ale niektórych elementów nie ma szans zobaczyć w klasycznym speedwayu. Dodatkowym smaczkiem jest udział weteranów, w wieku raczej dla obecnych "klasycznych" żużlowców nieosiągalnym.