Od początku kariery Zmarzlika, Gollob jest blisko. Pomagał mu gdy Bartosz był jeszcze dzieciakiem mającym marzenia o sportowej potędze. Gollob mówił wtedy: słuchaj mnie, a skrócę ci drogę do mistrzostwa świata. Przy czym dodawał, że Zmarzlik prędzej czy później i tak tym mistrzem zostanie. W wieku niespełna 29 lat Bartosz ma cztery złote medale i jest na najlepszej drodze do zdobycia kolejnych. Jego klasa sportowa jest niepodważalna, a konkurencji nie widać. Albo inaczej - widać, ale nikt nie jest w stanie regularnością dorównać Polakowi. Dość powiedzieć, że taki Fredrik Lindgren zaliczył kapitalny sezon w cyklu GP i mimo 38 lat na karku, bardzo trudnych zdrowotnie ostatnich lat i odjechania jednej rundy więcej od Zmarzlika, i tak nie był w stanie go pokonać. To dobitnie świadczy o tym, na jaki poziom wszedł Polak. Nawet nie ma sensu przytaczać innych kandydatur do odebrania mu dominacji, bo trzeba by tu wskazać Roberta Lamberta czy Daniela Bewleya, którzy wyskoczą gdzieś 2 razy w ciągu roku, a potem kilka razy pojadą kiepsko. Tak się ze Zmarzlikiem wygrać nie da. Gollob ze łzami w oczach po złocie Zmarzlika Kamery Canal Plus zarejestrowały reakcję Tomasza Golloba na zdobycie przez Zmarzlika drugiego złota w karierze. Działo się to jesienią 2020 roku w Toruniu. Wtedy to wychowanek Stali Gorzów zwyciężył w pandemicznym sezonie, kiedy to większość rund odbywała się dwa razy w jednym miejscu. U Golloba było widać wzruszenie i łzy w oczach. Trudno się dziwić. Widział Zmarzlika jako dziecko, widział jako juniora, wreszcie zobaczył go jako wielką gwiazdę światowego żużla. Gwiazdę, którą poniekąd sam też stworzył. Od tego czasu Zmarzlik jeszcze dwa razy został mistrzem świata. Blisko był także w sezonie 2021, ale wtedy to dość niespodziewanie, ale w pełni zasłużenie tytuł odebrał mu Artiom Łaguta. Rosjanin wyprzedził go pod koniec cyklu i już pozycji lidera nie oddał. Lata 2022 i 2023 bezsprzecznie należały jednak do Zmarzlika. Na ile sprawę ułatwiło mu wykluczenie Łaguty i Sajfutdinowa? To trochę wróżenie z fusów, ale na pewno byli to jego główni rywale. Gdzie są granice Zmarzlika i czy Lindgren, Vaculik i Holder mogą mu zagrozić? Nadchodzi wielkimi krokami sezon 2024. Zadajemy sobie raczej tylko jedno pytanie: kiedy Bartosz Zmarzlik zapewni sobie oficjalnie piąte złoto w GP? Bo to, że on wygra tegoroczne zmagania jest łatwe do przewidzenia. Pozostaje kwestia tego, czy walka potrwa do ostatniej rundy w Toruniu czy może polski mistrz "klepnie" to wcześniej. Przed laty zdarzały się sytuacje, w których ktoś ostatnią rundę jechał już towarzysko. Czy ktoś jest w stanie pokonać Zmarzlika? To bardzo mało realne. Oczywiście do głowy przychodzą trzy nazwiska, czyli oprócz wspomnianego Lindgrena także Martin Vaculik i Jack Holder, następni w klasyfikacji sezonu 2023. To zawodnicy klasy światowej, ale czy na tyle regularni, by zdobyć złoto kosztem Polaka? Każdy z nich to żużlowiec wielki, powtarzalny, pewny swoich możliwości. Problem w tym, że nawet jedna wpadka przekreśla szansę na wygranie ze Zmarzlikiem. U Bartosza wpadka to niewejście do finału. U innych jest nią brak awansu do TOP 8.