Artiom Łaguta, Emil Sajfutdinow i inni rosyjscy żużlowcy zostali do odwołania zawieszeni przez organizację FIM. Dopóki światowi decydenci nie zdecydują się na odwołanie swojego ruchu (a tego dokonać mają dopiero po zakończeniu działań wojennych w Ukrainie), żaden z reprezentantów Sbornej nie będzie miał okazji wystartowania w Grand Prix. Bartoszowi Zmarzlikowi wypadnie więc główny rywal do złota, ale pozostali przeciwnicy nie zamierzają przecież rezygnować z walki. Madsen i Woffinden już uprzykrzali życie Zmarzlika Kapitan Stali Gorzów może mieć spore problemy z pokonaniem choćby Leona Madsena. Duńczyk toczył z nim zacięty bój w sezonie 2019 i choć ostatecznie musiał zadowolić się srebrnym krążkiem, to w mediach deklarował ostatnio, że jest pewny tego, iż kiedyś przyjdzie mu odebrać nagrodę dla najlepszego zawodnika globu. Skoro czołówka Grand Prix została odchudzona, to lider Eltrox Włókniarza Częstochowa z marszu wyrasta na jednego z jego głównych faworytów. Na kolejne złoto spory apetyt ma również Tai Woffinden. Brytyjczyk w minionej dekadzie zdobył ich aż trzy, ale wcale nie zamierza się zatrzymywać. Pod nieobecność Łaguty będzie musiał godnie zastępować go w Betard Sparcie Wrocław, zaś w ostatnich latach udowadniał często, iż dodatkowa presja działa na niego niczym turbodoładowanie. W przedsezonowych przewidywaniach nie należy go lekceważyć. Janowski, Woffinden i młode wilki. Stać ich na sensację? Być może szturm na złoto - na wzór tego przeprowadzonego rok temu przez Łagutę - przypuszczą zawodnicy nie mający jeszcze w swoim dorobku ani jednego medalu. Czwarty, więc chyba najbardziej pechowy, w czterech ostatnich edycjach Maciej Janowski może wykorzystać absencję rywali do udowodnienia, że psychicznie stać go do zajęcia miejsca na podium. Żeby tak się stało, musi on jednak trzymać ciśnienie przez całą rozciągłość cyklu, a nie tylko w jego kilku pierwszych rundach. O złocie z pewnością marzy - choć nieco bardziej płonnymi nadziejami - kolega Zmarzlika z Moje Bermudy Stali Gorzów, Martin Vaculik. Choć od lat należy on do ścisłej czołówki żużlowców PGE Ekstraligi, to formy z polskich rozgrywek nigdy nie było mu dane przełożyć na triumfy indywidualne. Pomóc ma mu w tym Bjarne Pedersen, słynący z perfekcjonizmu Duńczyk, który jesienią zasilił jego team. Nietrudno zauważyć, że wymienieni zawodnicy nie należą już do najmłodszych talentów. Stali się istnymi rutyniarzami, a o podkopaniu ich ogromnej reputacji marzą już z pewnością młodsi przeciwnicy. Wśród nich na najlepszego wyrasta chyba 24-letni Anglik Robert Lambert, który w minionym sezonie musiał zapłacić całkiem spore frycowe, lecz teraz ma już w cyklu doświadczenie, które z pewnością będzie chciał przekuć w sukces. O podgryzaniu gwiazd mogą myśleć także Mikkel Michelsen, Daniel Bewley czy Jack Holder. Jedno jest pewne - nawet jeśli aktualny mistrz nie będzie miał możliwości obrony tytułu, to nie należy jeszcze odgrywać Zmarzlikowi Mazurka Dąbrowskiego.