Bruce Penhall sięgnął po pierwszy tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu w finale światowym sezonu 1981 na londyńskim Wembley. 24-letni wówczas Amerykanin przy pełnych trybunach rozstawiał po kątach Ole Olsena, Kenny’ego Cartera, Hansa Nielsena czy Polaków - Zenona Plecha i Edwarda Jancarza. Jego gwiazda rozbłysła wówczas na dobre. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej - wraz ze swym rodakiem, Bobbym Schwartem - udało mu się wszak stanąć na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata par. Wyższość Jankesów musieli uznać choćby Nowozelandczycy z być może najlepszym żużlowcem w historii, Ivanem Maugerem. Bruce Penhall odbił się z głębokiego dna Tak wielkie sukcesy były dla młodego żużlowca tym większym osiągnięciem, że szczytu sięgnął po odbiciu z najgłębszego dna. 6 lat wcześniej Amerykanin przeżył osobistą tragedię - w katastrofie małego samolotu pasażerskiego zginęli jego obaj rodzice. Niewiele brakowało, a również on sam znalazłby się na pokładzie awionetki. Swoje plany zmienił w ostatniej chwili. Po stracie mamy, a przede wszystkim kierującego jego karierą ojca, Penhall popadł w przerażające kłopoty psychiczne, które nie opuściły go już nigdy. Jak pisze Aleksandra Konieczna, przyszły mistrz świata jeszcze w 1980 roku potrafił rozpłakać się w parku maszyn po zajęciu piątego miejsca w finale indywidualnych mistrzostw świata. Pokonanie tak strasznych demonów zasluguje na podziw nie mniejszy niż zostawienie w pokonanym polu Maugera czy Olsena. Młody Penhall imponował nie tylko efektownym stylem jazdy i gablotą pełną najważniejszych pucharów, lecz także urodą. Był pierwszym żużlowcem, w którym podkochiwały się miliony fanek na całym świecie. Speedway coraz śmielej marzył wówczas o pełnej komercjalizacji, więc włodarze nie zastanawiali się długo nad wykorzystaniem jego marketingowego potencjału. Tytułu najlepszego zawodnika globu Amerykanin bronił już przed własną publicznością, na ogromnym stadionie Colliseum w Los Angeles. Po raz pierwszy w historii walka o globalny prymat rozstrzygała się poza starym kontynentem. Nigdy później nie wróciła już do Stanów Zjednoczonych. Być może stałoby się inaczej, gdyby 25-letni Penhall zdecydował się na dalsze skręcanie motocyklem w lewo. Wybral jednak inną ścieżkę. Żużel zaprowadził go do Hollywood Został co prawda w Los Angeles, ale zamienił legendarną sportową arenę na czerwone dywany Hollywood. W telewizyjnym serialu ChiPs zaproponowano mu rolę przystojnego policjanta, byłego żużlowca. Sceny dotyczące przeszłości głównego bohatera kręcono już podczas finału światowego w Los Angeles. - - Dziwnie się czułem, kiedy obok stał ochroniarz, a mnie poprawiano makijaż. Nie dość, że stresowałem się zmaganiami, to odczuwałem dodatkową presję w związku z występem przed kamerami - wspominał Bruce Penhall cytowany przez Ziemowita Ochapskiego. W aktorskim rzemiośle co prawda nie otarł się nawet o poziom prezentowany przez niego na torze, ale to właśnie ekrany telewizorów - a przede wszystkim magnetowidowe kasety VHS - sprawiły, że jego popularność wzrosła o dobrych kilkaset procent. Penhall grał w filmach słabych, tanich i efekciarskich. Klasa B? Może nawet niżej. "Dzika Plaża", "Ponętne strzelby", "Zdolne do wszystkiego" - już same tytuły pokazują o jakim gatunku kinowym mowa. Akcja, pościgi, strzelaniny i duże piersi. Dwukrotny mistrz świata raczej nie miał co marzyć o nominacji do Oscara. Tęsknotę za sportowymi emocjami leczył wodą, motorowodniactwem. Wielokrotnie startował w wyścigach motorówek, osiągał w nich nawet spore sukcesy. Nigdy już nie wrócił do czarnego sportu, wolał zająć się produkcją okularów przeciwsłonecznych. Jego produkty nosił sam Tom Cruise! Wielu kibiców do dziś nie może wybaczyć mu tego, jak szybko zdecydował się schować swój motocykl do garażu. On sam może jedna być chyba zadowolony ze swojego życiorysu. Mimo spotykających go ogromnych tragedii, wyciągnął ze swojego życia bardzo wiele radości.