Włókniarz Częstochowa do obecnego sezonu miał przystąpić z ekipą opartą o liderów: Nickiego Pedersena - indywidualnego mistrza świata, Grega Hancocka i Lee Richardsona. Przygotowania do rozgrywek w żużlowych klubach zwykle trwają całą zimę, a już bezwzględnie dopinane są na początku roku. Tymczasem pod Jasną Góra postanowiono umowę z jednym z głównych sponsorów sfinalizować zaledwie kilka dni przed pierwszym meczem. W efekcie kryzysu gospodarczego nie udało się jednak osiągnąć optymalnego dla klubu rozwiązania i tuż przed inauguracyjnym wyjazdem do Zielonej Góry częstochowianie ogłosili, że zmuszeni są renegocjować kontrakty z zawodnikami. W efekcie Nicki Pedersen oświadczył, że nie będzie ścigał się w barwach Włókniarza, a Amerykanin Greg Hancock zastanawia się nad przyjazdem do Polski. W Zielonej Górze "Lwy" pojawiły się w składzie na pewno nie ekstraligowym i uległy wysoko 31:59. Duńczyk szuka obecnie nowego pracodawcy. Kontaktował się już z Unibaksem Toruń, ale okazało się, że tego klubu nie stać na zawodnika. W pogoni za dobrym kontraktem może nawet trafić do pierwszej ligi albo do Rzeszowa, albo Ostrowa. Marma może wyłożyć na pensje Pedersena 1,5 miliona złotych.