O sporze Doyle'a i GKM-u pisaliśmy już kilka miesięcy temu. Klub żąda od żużlowca zwrotu 420 tysięcy złotych za to, że przez kontuzję odniesioną w lidze zagranicznej opuścił większość sezonu 2024 (wystąpił tylko w sześciu meczach - większość było nieudanych). Grudziądzanie wcześniej zdążyli mu wypłacić 700 tysięcy (cała kwota za podpis/przygotowanie opiewała na milion). Spór trwa, w klubie się wściekają, bo żużlowiec milczy (wcześniej prosił o rozbicie kwoty na raty). Jeden wywiad doprowadził do wielkiego zamieszania. Żużel. GKM Grudziądz. Jason Doyle podniósł ciśnienie, wystarczył jeden wywiad Spójrzmy na fragment, który rozgrzał całą Polskę do czerwoności. - Musiałem zwrócić pieniądze w Polsce, ponieważ miałem wypadek gdzieś indziej. Nie miałem dochodów, a leczenie oznaczało koszty. Wsparcie od Ben Fund było dla mnie absolutnie niezbędne - powiedział Doyle na stronie klubu z Oxfordu. Wywiad bardzo szybko został użyty w polskich mediach. GKM poprosił o rzetelność w postaci sprawdzania informacji oraz poinformował, że na dzień 9 stycznia (czwartek) na klubowe konto nie wpłynęła choćby złotówka od Australijczyka.Żużlowiec zapadł się pod ziemię, ale regulamin jest po stronie GKM-u. Nic nie uchroni byłego mistrza świata od zwrócenia kasy. Jeśli tego nie zrobi, to po prostu w 2025 roku nie wystartuje w barwach Krono-Plast Włókniarza Częstochowa w PGE Ekstralidze. Mistrz świata pokazał im swój cennik. Cała prawda o hicie transferowymWpis GKM-u wywołał salwę śmiechu wśród kibiców nie tylko z Grudziądza, ale z całej Polski. Oczywiście śmieją się z zawodnika. Przypominają dolary fruwające po stadionie w Lesznie, środkowy palec skierowany w kierunku fanów Fogo Unii, a także inne przykłady z przeszłości. Trudno znaleźć bardziej nielubianego żużlowca w Polsce. Doyle, w ostatnich kilku latach, tylko z Wilków Krosno nie odchodził w złej atmosferze.To nie pierwszy głośny wywiad mistrza świata w tym sezonie. We wrześniu 2024 roku w wywiadzie dla "Speedway Star" wyznał, że był dla GKM-u tylko "kawałkiem mięsa" i gdy doznał kontuzji, to nikt z klubu się z nim nie skontaktował. Zaskoczenia wówczas nie ukrywał prezes Murawski, który zdradził nam, że Doyle miał zaoferowane leczenie w Polsce, a z klubu kontaktowały się z nim trzy osoby - on, Rafał Wojciechowski (kierownik drużyny) i Piotr Lutowski (klubowy fizjoterapeuta). Grzechy klubu Zmarzlika. Lista wstydu, a to tylko kilka ostatnich miesięcy