Partner merytoryczny: Eleven Sports

Mistrz świata pluje sobie w brodę. Miliony przeszły mu koło nosa

Max Fricke ma za sobą kapitalny sezon w barwach ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz. Australijczyk pokazał, że jest zawodnikiem na miarę lidera. W trakcie sezonu przedłużył kontrakt, ale okazuje się, że zrobił to zdecydowanie za wcześnie. Gdyby poczekał kilka tygodni, dostałby ogromne pieniądze i byłby w ścisłej czołówce pod względem zarobków. Teraz może sobie pluć w brodę, bo olbrzymi kontrakt przeszedł mu koło nosa.

Tomasz Gaszyński i Max Fricke.
Tomasz Gaszyński i Max Fricke./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

GKM Grudziądz zakończył sezon na piątym miejscu, a w tym wielka zasługa Maxa Fricke’a. Żużlowiec nie zdobył dwucyfrowej liczby punktów tylko w czterech spotkaniach, pokazując, że w końcu stał się prawdziwym liderem.

Pospieszył się z kontraktem

W pierwszej połowie sierpnia Fricke zdecydował, że pozostanie zawodnikiem GKM-u. W Grudziądzu może liczyć na wynagrodzenie rzędu około 1,1 miliona złotych za podpis oraz 11 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt.

Na jego nieszczęście, niecałe dwa tygodnie później NovyHotel Falubaz Zielona Góra zakontraktował Leona Madsena, co wywróciło rynek do góry nogami. Mówi się, że Duńczyk z bonusami może spokojnie zarobić ponad 5 milionów złotych za cały rok.

Wilfredo Leon znowu pokazał klasę. Sześć asów serwisowych i takie zakończenie meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Wystarczyło poczekać

Ruch zielonogórzan spowodował, że gwiazdorskie kontrakty w Krono-Plast Włókniarzu otrzymali Jason Doyle oraz Piotr Pawlicki. Polak, który obecnie jest o wiele słabszy, na papierze ma otrzymać tyle samo, co Fricke.

Gdyby drużynowy mistrz świata poczekał chociaż dwa tygodnie, mógłby liczyć na 0,5 miliona złotych więcej w trakcie sezonu. Wówczas Michał Świącik zapewne skontaktowałby się z żużlowcem z Antypodów, a GKM musiałby zaoferować więcej, aby utrzymać go w składzie.

Pojawiła się wtedy plotka, że Fricke miał pretensje do Tomasza Gaszyńskiego. Australijczyk doskonale zdawał sobie sprawę, co wydarzyło się na rynku i jak wielka okazja przeszła mu koło nosa.

Max Fricke/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Max Fricke jedzie na jednym kole./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Max Fricke i Kacper Pludra przybijają piątkę przed startem./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem