Były uczestnik cyklu Grand Prix - i zarazem mistrz świata w drużynie - w Betard Sparcie miał wrócić do swojej najlepszej formy. Na razie nie jest jednak w stanie dopasować sprzętu do nowego domowego toru. 5+1, 6+1 i 6+1 - takie wyniki do tej pory wykręcał Pawlicki we Wrocławiu. Jak na zawodnika tej klasy, są to wyniki co najwyżej przeciętne. Po niedawnym meczu z Tauron Włókniarzem, kiedy został wykluczony za upadek Kacpra Woryny, mówił, że sędziowie chyba mają na niego nagonkę. Była to dość kontrowersyjna decyzja arbitra. W starciu z gorzowianami brakowało już mu prędkości i pretensje mógł mieć tylko do siebie. Pawlicki jest zagubiony - Idziemy w dół, idziemy w górę i dalej nie mamy prędkości. Może za nerwowe ruchy, po trójce niepotrzebna zmiana. Zmieniłem motocykl, ponieważ myślałem, że silnik jest trochę słaby jak na ten tor. Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Jakoś tutaj nie mogę tego rozgryźć - mówił żużlowiec w wywiadzie w Canal+. Pawlicki w tej chwili ma najniższą średnią biegową we wrocławskim zespole, jeśli oczywiście weźmiemy pod uwagę samych seniorów (1,783). Po trzech tegorocznych występach na Olimpijskim jego średnia wynosi... tylko 1,538. Z taką skutecznością Pawlicki szybko nie wróci do krajowej czołówki. Nie jest łatwo mu się odbudować. Cała Sparta lepsza na wyjazdach niż u siebie Drużynie prowadzonej przez trenera Dariusza Śledzia lepiej powodzi się na wyjazdach niż u siebie. Na Olimpijskim Sparta wszystkie mecze wygrała, ale w dwóch się męczyła. Wrocławianie nie byli w stanie uciec od rywali. - Widać, że wszyscy mamy problem z dopasowaniem. Ciężko cokolwiek więcej powiedzieć - stwierdził zawodnik. Może i nie wszystko w Sparcie funkcjonuje idealnie, ale wrocławianie jako jedyni po pięciu kolejkach są niepokonani w PGE Ekstralidze. Wygrali przecież choćby na terenie mistrza Polski Pantinum Motoru Lublin. W następnej kolejce (19 maja) pojadą do Grudziądza.