Mateusz Wróblewski, INTERIA: Co prawda dziś zakończył pan zmagania poza podium, ale za czwarte miejsce również należą się gratulacje, bo objął pan samodzielne prowadzenie w klasyfikacji przejściowej mistrzostw świata. Bartosz Zmarzlik, Polska: - Przede wszystkim cieszę się, że po raz trzeci w życiu w Pradze udało mi się dostać do finału. Można powiedzieć, że plan minimum został wykonany. W przeszłości z różnym skutkiem tutaj startowałem. Finał, to w końcu finał. Przed decydującym wyścigiem bardzo dużo zaryzykowaliśmy i tym razem to ryzyko się nie opłaciło. Czy to ryzyko sprzętowe było spowodowane tym, że w półfinale był pan wolny? - Dokładnie tak. Po tym biegu nie byłem zadowolony. Tylko i wyłącznie sobą wyciągnąłem te dwa punkty. Już nawet nie miałem pomysłu, gdzie jechać. Robiłem wszystko, by wyciągnąć finał i to się udało. Ustawienia motocykla, jakie zastosowaliśmy na finał powinny zareagować bardzo dobrze, bo byłem ich pewien. Niestety jednak to nie zadziałało. Warunki zmieniały się, jak w kalejdoskopie Wygrane biegowe przeplatał pan słabszymi biegami. Ten tor się tak szybko zmieniał? - Bardzo szybko. Raz go bronowali po równanie, innym razem nie. Tak samo było z wodą. Raz polewali bardzo mocno, innym razem delikatnie. Do dochodziły perypetie z polami. Co prawda numer sam sobie taki wybrałem, bo na treningu nie byłem zbyt szybki, ale minąłem się ze swoimi myślami. Nie ma jednak co narzekać. Czy dzisiejszy tor był najlepszym torem do ścigania, jaki dotychczas tutaj spotkałeś? - Nie chcę narzekać na tory. Dotychczas nie potrafiłem go na tyle odczytać, żeby być tu skutecznym. Czy tor pozwalał dziś na takie ataki, jak niegdyś pana szarża na Taia Woffindena, czy nie było na tyle luźnej nawierzchni? - Były biegi, które pokazywały, że mieliśmy świetny tor do ścigania. Z kolei na półfinał i finał wszyscy jechali po krawężniku. Próbowałem krążyć po szerokiej. Nawet nie schodziłem w finale do krawężnika, bo ustawiłbym się za rywalami i jechałbym cały bieg za nimi. Chciałem dać sobie szansę po płocie. Na wejściu w drugi łuk czułem prędkość, ale to bardzo ostry łuk i relatywnie mało nawierzchni. Przez to stawałem w miejscu. Osłabiłem za mocno motocykl i słabo się zbierał.